Dariusz Stasiak wydał kolejne, oświadczenie. Ostatnio wydaje je prawie codziennie, więc łatwo się w nich pogubić, tym bardziej, że właściwie są ciągle o tym samym i zawieraja stałą dawkę jadu pomieszanego z szalejem. Właśnie w tym (przed)ostatnim potwierdził, że radni w Miliczu są dla niego świniami. Tak, tak…. taka nowa kultura polityczna, produkt swoistego (nie)wychowania i lokalnych obyczajów. “Samozwańczy pomazaniec”(cyt. autora), który sam z siebie próbuje interweniować u wojewody w sprawie uchwały “obniżkowej” (kto go do tego upoważnił? kto mu dał takie prawo? kogo reprezentuje?) określa wybranych przez społeczeństwo radnych słownictwem knajackim i prostackim. Wśród tych radnych są zresztą ludzie, za których on sam odpowiada, bo startowali z komitetu…. “Dariusza Stasiaka”! Nie komitetu zielonych, odważnych, lokalnych niezależnych, ale bardzo zależnego, imiennego – Stasiaka. Uzyskali znakomite wyniki, które dały im mandaty i miejsca w radzie, sobie zawdzięczane. Nie wchodzili, jak Dariusz Stasiak, dzięki głosom lidera Dutkiewicza, który za uszy wciągał radnych do sejmiku. Jeśli w takim razie oni są świniami, to kim jest ich patron? Z prostej logiki wychodzi, że liderem świńskim, albo przewodnikiem stada. A może po prostu – świniopasem? Ale nie byle jakim. Wybitnym. Naczelnym. I takim przejdzie do historii tej ziemi.