byle do wiosny

Brak aktywności jest widoczny gołym okiem. Niestety, mój blog przegrywa w konkurencji z domowymi i ogrodowymi pracami wiosennymi. Dlatego posiałem majeranek, marchew, sałatę, rzodkiewkę, szpinak, przyciąłem gałęzie, wygrabiłem część podwórka i nie zdążyłem zrobić tylu samych czynności z powodu nocy. Aha, obejrzałem jeszcze ścieżkę po wiosennym sprzątaniu, czy należycie wygląda. Należycie. Jest ok.

Przyznaję, nie potrafię się zmobilizować należycie w natłoku spraw codziennych i przyziemnych. Nie mobilizują mnie niestety występy sekretarza Dariusza, który niczym Fidel prowadzi regularne tyrady równie absurdalne i groteskowe jak jego latynoamerykański idol. Podobieństw zresztą jest więcej – fanaberie i życie ponad stan na koszt podatnika, umiłowanie kultury azteckiej (piramida), językowe ornamenty i “wygibasy” czy absolutne rządy sekretarza. Dostałem kilka próśb, aby zamieścić pismo, w którym wójt deklaruje wypełnienie wszystkich zobowiązań, które podejmie sekretarz. Inaczej wypełnienie poleceń, które sekretarz mu wyda. Pewnie że zamieszczę. Dziwi mnie tylko, że kogoś to dziwi….. Przecież od dawna widać to gołym okiem. Dlatego mnie też przestało to inspirować. A szkoda.

W czwartek w gronie kilku starostów spotkaliśmy się z marszałkiem i wojewodą. W kilku sprawach dotyczących styku administracji rządowej i samorządowej – powiatowej i wojewódzkiej. Przy tej okazji Robert Adach podrzucił mi ciekawe nagranie z komisji rady miejskiej, na której burmistrz z wierną sobie gwardią domagał się od starosty Roberta Adacha, żeby (uwaga – bomba!) – wybudował orlika na wsi “jakiejśtam”. Dlaczego powiat ma zainwestować 400 tysięcy w budowę wiejskiego orlika? Bo w kampanii wyborczej PO obiecała… Co z tego, że nie wybrano burmistrza z PO? Co z tego, że PO nie ma większości w radzie miejskiej? Obiecali? To niech budują! Nawet własnoręcznie. Brać się za łopaty, grabie, młotki i kielnie. Budować. Nie dyskutować i nie tłumaczyć pokrętnie waszej niemocy. Ufff… Paranoja.

Robert przywiózł mi jeszcze coś z Trzebnicy. “Kuriera Trzebnickiego”, w którym jest artykuł ….na mój temat. A jakże! Mało tego – to artykuł pochlebny…

Niewiarygodne. A jednak. Z wrodzonej małości i próżności, postanowiłem nie tylko o tym wspomnieć, ale i tekst zamieścić. Co niniejszym czynię z nieukrywaną radością 🙂