No właśnie – komu?

Od dwóch dni przebywam koło Rawy Mazowieckiej na walnym zgromadzeniu powiatów polskich. Sercem jestem oczywiście w Miliczu przy lokalnych problemach, choćby związanych z siatkówką. Wczoraj wieczorem dostaję sms-a:

“Cały rok na darmo. Dziś się dowiedziałem, że nie bierze mnie na turniej. W swoim mieście nie zagrać, czuję się jakbym dostał młotkiem po głowie.”

Hmmm, znamienne. Pisze to chłopak od zawsze związany z siatkówką, od IV klasy szkoły podstawowej. Z różnymi osiągnięciami, sukcesami, epizodami. Od zawsze w klubie. Tak milicki, jak milicki jest nasz karp. Jego rozgoryczenie mnie przygnębia i frustruje. To po co to wszystko? Wypada powtórzyć – “komu potrzebny jest KS Milicz”? Tę sprawę trzeba w najbliższym czasie gruntownie przedyskutować. Bo przy mirażu wyższej ligi możemy łatwo wylać dziecko z kąpielą. Możemy stracić najwierniejszych sprzymierzeńców, zawodników i kibiców. Kto nam wówczas zostanie?

Niech kluczowym przykładem będzie historia siatkówki w Sycowie, Kamiennej Górze czy Wołowie, gdzie też w pewnym momencie zachłyśnięto się wielkim sportem. Po roku, dwóch, rzeczywistość okazuje się na tyle okrutna, że często na spalonej ziemi, trzeba od zera odbudowywać szkolenie i funkcjonowanie klubów. Często podnosząc je ze zgliszcz, po twardym lądowaniu, jakim jest degradacja do najniższej ligi rozgrywkowej.

Umowę z klubem podpisaliśmy. Na dofinansowanie w wysokości 30 tysięcy złotych. Nigdy żaden klub sportowy nie otrzymał z powiatu milickiego tak hojnego wsparcia. Tak znaczącej pomocy. Niech ją dobrze spożytkuje.