Powiat się bawi, a gmina pracuje, znaczy – buduje. Taką błyskotliwą tezą burmistrz przemawia do opinii publicznej, chcąc być może zwrócić uwagę na charakterystyczną antytezę: praca – zabawa, radość – smutek. Być może burmistrz ma nawet wyrzuty sumienia, że kontekst, w którym się pojawia jest dość minorowy, niezabawowy a nawet przykry i przygnębiający. Ale śpieszę z pocieszeniem – nie trzeba się smucić panie burmistrzu, pan ma swój niezaprzeczalny udział w rozweselaniu publiczności, to znaczy – społeczności. Pana wkład w tę dziedzinę życia jest niezaprzeczalny i wręcz historyczny. Przysporzył pan wiele radości gawiedzi swoimi decyzjami kadrowymi, o jednej było głośno nie tylko w “zetce”, “eremefie”, ale specjalne miejsce znalazł na ten dowcip TVN, CNN czy Al Jazeera. Ludzie do rozpuku śmiali się z reformy urzędu, w wyniku której zwolniono całą grupę urzędników, na ich miejsce przyjęto jeszcze więcej nowych, a następnie tych zwolnionych sąd przywrócił do pracy. Wszyscy pękaliśmy ze śmiechu, kiedy zlikwidował pan obsługę rady, zabrał im pomoc prawną, a potem poprosił RIO, żeby uchyliło budżet przyjęty przez radę miejską. Przepysznie bawiliśmy się w dniu, kiedy RIO pokazało ni mniej ni więcej, tylko….gest Kozakiewicza. Taki sam gest zobaczył pan w sądzie, przegrywając sprawę z dyrektorem szkoły, któremu postanowił pan, tak dla żartu, skrócić kadencję do roku. Zrywaliśmy boki, kiedy odrzucił pan ofertę nieodpłatnego przejęcia ponad 30 ha gruntów od Agencji Nieruchomości Rolnych z pierwotnym przeznaczeniem na 2 i 3 zalew w Miliczu, a wcześniej w rozmowie z komisarzem zapowiedział wyjście gminy z projektu budowy ścieżki rowerowej. Co w części się panu udało nie przystępując do wspólnego projektu 5 samorządów wybudowania ścieżki do Wrocławia. To już wywołało niepomierną wesołość także poza granicami naszej pięknej gminy…. Krztusiliśmy się ze śmiechu, kiedy zabronił pan komisji rewizyjnej rewidować, czyli kontrolować, a urzędnikom udzielać jakichkolwiek informacji – radnym albo innej wrogiej sile… W kapitalny nastrój wprawiała nas woltyżerka słowno – muzyczna w sprawie inwestycji w Sławoszowicach w myśl dawno zapomnianego pytania – jak robić, żeby nic nie zrobić? No i przepyszne, przyznaję, wygibasy w rytmie lambaluny, aby podtrzymać przy życiu znany milicki szkalownik. Kupę śmiechu miała widownia, jak elegancko obszedł się pan z przeciwnikami, to znaczy partnerami w spółce kanalizującej Dolinę Baryczy. Umieraliśmy wręcz ze śmiechu, kiedy pana patron rozprawiał na tematy, gdzie kto może sobie wetknąć wtyczkę albo, co było przeurocze, co komu kształtuje świadomość, kogo nazywał durniem, szaleńcem, itp. Albo to, jak RIO przychyliło się do uchwały, że skandalicznie źle zrealizował pan budżet w 2011 roku….Komedia po prostu 🙂
Naprawdę, nie musi pan mieć wyrzutów sumienia. Nie trzeba się biczować. Dostarczał pan niezłej rozrywki, wraz ze swoim patronem, gawiedzi z systematycznością wartą podziwu. Było ludziom do śmiechu, nawet wtedy, gdy był to śmiech …przez łzy. Bo tego też dostarczył pan ludziom w nadmiarze.