Ten years after

Byliśmy tam;-). Większość pokazały telewizje, portale. Generalnie media. Nie pokazały pewnie tego, jak ludzie stali w kolejkach, żeby wejść do hali. Żeby tam być. Jak dojeżdżali pociągami i autobusami z całego kraju. Zmęczeni, wykończenie, ale zadowoleni.

10 lat później na spotkanie przyjechało kilkanaście tysięcy ludzi, z których część dostała się do hali, a część nie. Nie widziałem urażonych, zdenerwowanych. Widziałem za to swojego premiera w znakomitym wystąpieniu. Potwierdzającym, że jest niekwestionowanym liderem. Pokazującym kto w PO naprawdę rządzi. Pokazującym, jaka jest prawdziwa różnica pomiędzy PO i PiS, co naprawdę różni Tuska i Kaczyńskiego. Wystarczyło porównać przemówienia liderów. Donald Tusk przemawiał do swoich kolegów i przyjaciół, pokazując perspektywę dla PO, rysując pomysł na nowe otwarcie,. Przestrzegał przed triumfalizmem, zadufaniem i arogancją. Był rozluźniony, energiczny, uśmiechnięty. Z drugiej strony naburmuszony, spięty Kaczyński, który postanowił promować …..nowoczesność. Sztywnym i niekomunikatywnym językiem zaczął i skończył na PO. Co ma do powiedzenia dziś Kaczyński, jaki ma przekaz? To było widać wczoraj, choć myślę, że dla samej nowoczesności to dobrze…

  • Ile macie partii w Polsce, w parlamencie? Zapytała premiera Jana Krzysztofa Bieleckiego Margaret Thacher w 1991 roku. Zgodnie z prawdą polski premier odparł – szesnaście. – Hmm, to niedobrze, skwitowała „żelazna lady“. W każdym normalnym kraju są dwie główne partie. Jedna wolnościowa, promująca wolność polityczną i gospodarczą. No i jest ta druga…

Taką pointą skończył swoje wystąpienie minister Rostowski. Sala przyjęła tę historyjkę entuzjastycznie. Podobnie jak Bartosza Arłukowicza, bardzo dobrego mówcę i sprawnego mentora. Całkowitą klapą było przemówienie Ewy Kopacz, która zresztą na samym początku obiecała, że nie będzie przemawiać. Niestety, obietnicy nie dotrzymała….

Czego mi w Gdańsku brakowało? Poza Baltic Areną, na którą nie zdążyliśmy dotrzeć, najbardziej zabrakło mi głosu Kluzik – Rostkowskiej. Głosu przyznającego się do błędu, głosu przeprosin, że wskutek między innymi jej wysiłków, Kaczyński mógł zostać prezydentem! Tak niewiele brakowało, aby facet, który, jak sam przyznał miał dość luźny kontakt z rzeczywistością, bo jechał na prochach, otwierałby nam dzisiaj kolejne pola konfliktów. Codziennie wywoływał następne wojny. Te wcześniejsze, z Lechem Kaczyńskim, szybko okazałyby się jedynie pieszczotami. Taki los szykowała nam mała Joasia… Jeśli to nie był błąd, to dlaczego jej nie ma w PiSie, a jeśli był, to trzeba to Polakom jasno i uczciwie powiedzieć. Rok temu udało się nie dopuścić do podpalenia Polski, musi udać się i teraz.

Staszek Huskowski, który nie poleciał samolotem na konwencję z Warszawy, żeby razem z nami jechać pociągiem (to jest gość!), w trakcie różnych rozmów i dyskusji twierdzi, że te wybory wygramy, choć mieliśmy szansę na wynik dający samodzielną większość. Jego zdaniem należało podjąć współpracę ze środowiskami, które symbolizują nazwiska prezydentów wielkich miast – Grobelnego, Dutkiewicza, Szczurka, Uszoka. Z pozycji Wrocławia tak to pewnie wygląda, ale poza Wrocławiem, tzw. XXI nie ma twarzy inteligentnego, błyskotliwego, wymuskanego Europejczyka – Dutkiewicza. Tu, w gminach, miastach powiatach to twarze politycznej chuliganerii, miotające oskarżenia, kłamstwa, specjaliści od czarnej propagandy, agresji i cynizmu. Nie ma w tym żadnej idei, jest tylko pragmatyka. I nieustanna dezintegracja, burzenie, rozwalanie wszystkiego. Tutaj już nie ma dyplomacji i etykiety, z jakiej znany jest Rafał Dutkiewicz, tutaj jest „naparzanie kłonicą“ na oślep, na odlew. Tutaj lekko ironiczny i dowcipny język wrocławskiego prezydenta zastępuje chamska pyskówka, obelga, opluwanie wiejskiego sekretarza przez duże „k“.

Cóż Stasiu, nie takich partnerów chyba sobie wymarzyłeś? Do Twojej kultury, Twojego obycia i życiowego dorobku nie przystaje poziom poniżej poziomu. Za ten gdański wyjazd, pociąg, autobus i obecność, w imieniu milickiej grupy, dziękuję.