Na oficjalnej stronie gminy Milicz zamieszczono wpis, który poziomem (a właściwie jego brakiem) wpisuje się idealnie w brukową i tabloidalną poetykę. Ni stąd ni zowąd, odgrzebując tragiczne wydarzenie ze stycznia tego roku, ze Słowacji(!), doszukano się analogii z…. budowaną halą sportową przy I LO. Z przekąsem wyrażona nadzieja, że tragedia nie zdarzy się w Miliczu, w rzeczywistości jest cynicznym życzeniem śmierci, wyrażonej na oficjalnym portalu, za publiczne pieniądze. Podobieństwo między tymi wydarzeniami jest takie samo jak między milickim basenem a Lazurowym Wybrzeżem, tym niemniej nie przeszkadza to snuć analogii między obiektami sportowymi – tym zawalonym i tym …niewybudowanym.
Może autor tej żałosnej notki pójdzie dalej i porówna orlika przy Zespole Szkół na Trzebnickiej ze stadionem Heysel, bo tamta tragedia jest bardziej wymowna, w końcu zginęło 39 osób. To dopiero przemawia do wyobraźni! To jest siła wyrazu. Tylko skoro powiatowe obiekty sportowe są takie niebezpieczne, to dlaczego pan burmistrz regularnie naraża swoje jakże cenne zdrowie? Dlaczego ryzykuje życiem grając na naszym orliku, jak gdyby nigdy nic?
Rozumiem podenerwowanie panujące w ratuszu, ale istnieją (mam nadzieję) granice, których nawet w zaślepieniu nie należy przekraczać.