Reprezentując dwa powiaty, podjęliśmy długą drogę na dawne kresy, aby wziąć udział w poświęceniu kościoła w Rokitnie, na Ukrainie w obwodzie równieńskim. To nie tylko pozytywna odpowiedź na przysłane zaproszenie, ale także podróż sentymentalna, albo, kto wie, bolesna. Jedziemy w tereny dotknięte niezwykle tragiczną skalą prześladowań ukraińskich band Tarasa Bulby i Stepana Bandery od maja 1943 roku. Wcześniej ciężko doświadczonych przez realia sowieckiej okupacji. W efekcie większość tych miejscowości już nie istnieje, spalone doszczętnie, zrównane z ziemią, zielonym lasem niepamięci pokryły ślady sioła, futorów, zagród i grobów. A także wspomnień – strasznych, krwawych i ognistych. Pamiętam jak mój św. pamięci dziadek, z charakterystycznym kresowym zaśpiewem, z grozą w głosie, wypowiadał straszne i przeklęte słowo – “banderoucy”… Słychać w tym było i nienawiść i strach, mimo że upłynęło 40 lat od tamtych nieludzkich czasów. Dla takich ludzi każdego typu pojednanie bez ekspiacji, bez zadośćuczynienia, jest funta kłaków warte i nie ma znaczenia czy to Kaczyński z Juszczenką, czy Komorowski z Janukowyczem. Fikcja.
A dla nas, dla mnie? Sam nie wiem. Płynie we mnie krew wołyńska, więc prawie odczuwam tamten strach i grozę, ale chciałbym jednocześnie mieć udział w jakimkolwiek zbliżeniu z dawnymi terytoriami polskimi. Powiat sarneński, do którego jedziemy, był ostatnim przyczółkiem w II RP przed granicą z imperium sowieckim. Polskość tego terenu podkreśla heroiczna przeszłość stacjonującego tam pułku kawalerii, partyzantki antyniemieckiej, antyukraińskiej i antysowieckiej. To także intensywny rozwój gospodarczy w Rokitnie dzięki hucie szkła i napływowi myśli technicznej z Europy – przede wszystkim z Węgier i Niemiec. Heh… Dzisiaj to zrujnowany i spauperyzowany fragment Europy, w którym gdzieniegdzie przypominana jest prawdziwa historia dzięki takim uroczystościom, na które jedziemy:)