Bo sztuka to magia, a magia nie zawsze jest biała [Stephen King]

Może to klimat, może zima powoduje, że co rusz pojawia się problem, który ROZPALA dusze, namiętności, wyobraźnię i umysły Polaków. No, z umysłami to bym jednak nie przesadzał, raczej chodzi o emocje…. Co dziwi mnie niezmiernie, regularnie w cyklu co najmniej miesięcznym (sic!), rozpala się emocja smoleńsko – lotniczo – piroteczniczno – funeralno – patomorfologiczna. I nie chodzi o te przemarsze, powtarzane przemówienia, te same figury retoryczne i tych samych widzów, ale o kolejne tematy. A to ekspertyzy, a to ekshumacje, a to trotyl, a to wrak, czarna skrzynka, pomroczność jasna, itp. Czy to ludzi nadal interesuje? Nie! Jak się okazuje, to ich – rozpala! Jara, żarzy, “opłomienia”… Od zawodowych podpalaczy, poprzez płomienną retorykę mediów, duchownych, plebejską poetykę wieców, do debat i dyskusji nibymerytorycznych (-Ja panu nie przerywałem! – Muszę ingerować w te niewiarygodne kłamstwa! – Już nawet mówić nam zabraniacie! – Ma pan szczęście, że za wygadywanie głupot nie karze się więzieniem, bo wtedy dożywocie byłoby karą dla was za małą!) I to wszystko na najwyższym poziomie emocji, na krzyku, na skowycie…

Uff, trzeba szybko uciec w świat sztuki. Ona od zawsze jest wyzwoleniem i ucieczką. Ale i tutaj nie jest spokojnie. Ale i tutaj nie jest bezpiecznie.Widziałem już po “Obławie”, że przekaz inny niż panegiryczny odnoszący się do polskiej historii, do tych niezwykle pokręconych “polskich dróg”, jest łagodnie mówić kontrowersyjny, w języku wiecowożarliwym – antypolski. Antypolski to o dziwo nie najostrzejszy epitet, bo zdecydowanie przewyższają go – arcyłgarski, kosmopolityczny czy antynarodowy. Ta seria barwnych, choć mam wrażenie głownie brunatnych, określeń przywołana została w nadmiarze przy okazji filmu Pasikowskiego “Pokłosie”. Nagle na miłą oku głowę Macieja Stuhra spadła lawina obelg internetowej żulii, intelektualnej patologii ale także części mediów. Za co? Czy za to, że zelżył niewinną kobietę na planie filmowym, dajmy na to makijażystkę, czy za to, że naciągnął na kasę niewinnych ludzi, nie wyłączając podopiecznych Caritasu? Nie. Obrzucono go błotem za to, jaką rolę zagrał we wspomnianym filmie. Za rolę! Za konwencję, przebranie, maskę… Cóż zatem powinno go spotkać, jeżeli przyjdzie mu w życiu, co nie jest wykluczone, zagrać pedofila, gwałciciela, mordercę, kanibala? Jak należy go ukarać, za konwencję łajdaka i zwyrodnialca, skoro w “Pokłosiu” gra bohatera cokolwiek niezdemoralizowanego i niezepsutego? Czy naprawdę zatarła nam się już granica między życiem realnym a literackim, filmowym? Raz już z takim faktem mieliśmy miejsce, kiedy audycja radiowa wywołała panikę i powszechny lęk połączony z chaosem i bezładną ucieczką. Tak, ale było to w 1938 roku w New Jersey i od tego czasu z twórczością Orsona Wellesa można się już było oswoić.Tytuł tej audycji brzmiał nomen omen – “Wojna światów”…

A czy swoistą wojną światów nie jest reakcja na odmowę Mariana Opani zagrania roli Lecha Kaczyńskiego w hagiograficznym, jak wszystko na to wskazuje, filmie? Czy to nie jest bliskie obłędu, że ROZPALA kogoś jedna, zwykła, rutynowa odmowa przyjęcia roli? Pamiętam, jak artyści heroicznie odmawiali udziału w koncesjonowanych, czyli państwowych przedsięwzięciach – filmowych, teatralnych, scenicznych, estradowych – nie godząc się na terror stanu wojennego i wprzęgnięcia sztuki w kierat polityki. I pamiętam, jakie epitety spotykały wówczas uczestników bojkotu, czego świadectwem jest książka “Komedianci – rzecz o bojkocie” oraz w pewnym stopniu “Hańba domowa” Jacka Trznadla traktująca o próbach i efektach zniewolenia literatury i twórców przez system komunistyczny. Jeśli dobrze pamiętam (a z racji wieku nie jest to już takie pewne…), to wówczas padały słowa o postawie antypolskiej oraz kosmopolitycznej, o wysługiwaniu się obcym i wrogom narodu. Było coś jeszcze o zgubnej estetyce dekadenckiej i coś… o ….(zapomniałem)…. 🙁

Nie chcę być monotematyczny drogi Szyderco, ale wczorajszy rajd Jarosława po Polsce południowo – zachodniej w jednym mnie zaskoczył, czego już się nie spodziewałem. Projekt repolonizacji banków i mediów, nawet jak na starego socjalistę Jarosława, brzmi dla mnie rewolucyjnie. Jak by nie patrzeć, to zapowiedź nacjonalizacji, o której dopiero co zapomnieliśmy. Czym była – przypomina choćby sucha notka w Wikipedii: http://pl.wikipedia.org/wiki/Nacjonalizacja. Proletariusz wszystkich krajów – łączcie się!