Tak na koniec roku, spojrzenie wstecz:
[…]Nie da się oddzielić polskich losów, a w szczególności losów historii najnowszej, od sfery życia religijnego. Ze względu na instytucjonalne znaczenie kościoła katolickiego w pierwszym rzędzie, a ponadto ze względu na oparcie duchowe, moralne, jakiego Kościół udzielał Polakom zwłaszcza w trudnych okresach – wojny, okupacji czy niewoli. Szczególnie trudnym okresem dla polskiego kościoła katolickiego okazał się czas od 1945 do 1990 roku, a historia Kościoła w PRL-u to nieustanny proces walki, inwigilacji, prześladowań oraz łamania charakterów i sumień wiernych, ale przede wszystkim duchownych ze strony władzy świeckiej. Kościół ze względu na swoją misję, historię, a głownie z uwagi na głoszony i prezentowany pryncypialnie system wartości, dla każdej władzy totalitarnej jest przeciwnikiem niejako a priori . Proces ten w Polsce miał różne etapy i fazy natężenia. Względny spokój bezpośrednio po 45 roku, zaognił wzajemne relacje w 1949 roku, poprzez odbieranie kościelnych majątków, tworzenie uległych wobec władz stowarzyszeń i grup rekrutujących tzw. księży patriotów, wycofanie nauczania religii w szkołach. Apogeum ówczesnych prześladowań przypadło na lata 50. gdy aresztowano i osądzono, w zmanipulowanymi haniebnym procesie pokazowym, biskupa kieleckiego Czesława Kaczmarka. Osamotniony i bezprzykładnie gnębiony w śledztwie (30-40 godzinne przesłuchania, brak jedzenia, snu, tortury fizyczne i psychiczne) wraz ze swoimi współpracownikami – księżmi i siostrą zakonną skazany na więzienie m.in. przez ślusarza, nie odzyskał już zdrowia i zmarł w 1963 roku.[1] Aresztowanie i uwięzienie prymasa Wyszyńskiego było momentem szczytowym walki z Kościołem. Pozbawienie wolności tak wysokiego hierarchy nigdy już w Polsce nie zostało powtórzone, prawdopodobnie ze względu na znikome korzyści dla reżimu. Powszechne oburzenie i potępienie metod scaliło a nie rozbiło, zgodnie z intencją władz partii, jedność wiernych. Uwięziony prymas stawał się dla politycznej policji coraz bardziej niewygodnym więźniem sumienia, a jego postać wbrew intencji sakralizowana, dawała narodowi wzór do naśladowania w swojej niezłomności. Mimo wielu późniejszych ofiar i szykan, głównie związanych posłaniem do Episkopatu niemieckiego oraz obchodami tysiąclecia chrztu Polski, w historii PRL-u nie powrócono już do takiej skali prześladowań Kościoła i jego hierarchów jak w latach 50. Nie zmienia to faktu, że życie kościelne, w jego warstwie obrzędowości, kultu, praktyk religijnych i misji, poddane było nieustannej obserwacji, wrogiej propagandzie i inwigilacji, a także działaniom operacyjnym – prowokacjom i budowaniu agentury. Z analizy materiałów najbardziej wiarygodnych, bo pisanych na potrzeby wiernego dokumentowania „zasług i dokonań” Służby Bezpieczeństwa, wynika niezbicie, że problematyka wiary, zarówno w wymiarze sacrum jak i profanum, stanowiła główne zainteresowanie policji politycznej, jaką była SB. Ze zgromadzonych raportów jawi się obraz koncentrowania największych sił i środków, używając nomenklatury partyjnej i sb-ckiej nowomowy ”po zagadnieniu kleru”. W warstwie językowej, sformułowanie dość osobliwe, można by rzec dziwaczne, gdyby je wyabstrahować z ówczesnej rzeczywistości. W kontekście macierzystym, genetycznym, już tak zaskakujące nie jest. Peerelowska służba specjalna powstawała nie tylko pod auspicjami i pełną kontrolą sowieckiego KGB, ale wedle jej wiernych wzorców. Była to już służba okrzepła i stosunkowo doświadczona, przynajmniej w relacjach z „córkami” bloku wschodniego. Z tego powodu kierownictwo i cały aparat wykonawczy rekrutował się w początkowym okresie z towarzyszy zaprzyjaźnionej KGB lub osób całkowicie wiernych i lojalnych wobec sowieckiej bezpieki – ….. Zapożyczano nie tylko metody działania, systemy operacyjne, schematy organizacyjne, ale także strukturę pojęciową, gramatyczną. W ten sposób powstała kalka rusycyzmu – „po zagadnieniu” z rosyjskiego „pa uważaniu”, pa …. Bezmyślnie i bezrefleksyjnie powtarzana i kopiowana przez całe dziesięciolecia najprawdopodobniej była kolejnym wyrazem lojalności z pogranicza służalstwa i bezprzykładnej podległości, znajdującej odbicie także w sferze języka, materii niezwykle ważnej i skrupulatnie, żeby nie powiedzieć nabożnie, analizowanej przez aparat bezpieczeństwa. Urzędowo użyta fraza „po zagadnieniu kleru” w sposób … nadawała dokumentowi wiarygodności, znaczenia, autoryzowała go autorytetem lingwistycznym. Działania służby bezpieczeństwa wobec Kościoła hierarchicznego miały charakter planowy i ściśle kontrolowany, realizowali je najlepsi i najwyżsi rangą funkcjonariusze, realizując zasadę pełnej dyspozycyjności i wiarygodności. Ten schemat obowiązywał od szczebla centralnego, czego dowodem jest chociażby sprawa morderstwa księdza Jerzego Popiełuszki, do lokalnych urzędów bezpieczeństwa – powiatowych i rejonowych, po reformie administracyjnej.
[1]Jednym z sędziów był niejakiJan Paramonow. 1927-39 praktykant ślusarski, 1948-49 instruktor polityczny Komitetu Dzielnicowego PZPR Warszawa-Ochota, 1950-51 w aparacie politycznym KBW, po rocznym kursie prawniczym sędzia WSR w Warszawie.