Mój syn, Przemek, doczekał się wreszcie po 5 tygodniach odpowiedzi na wezwanie do sprostowania pomówień zamieszczonych w lokalnym “kłamniku”. A jakże, przyszedł list adresowany do “Szanownego Pana Przemysława Lecha”, co już na wstępie podkreśla hipokryzję autorów, których wskazanie jest możliwe już po pobieżnej analizie tekstu. I choć “potencjał” intelektualny redaktorki naczelnej jest już w Miliczu wręcz przysłowiowy, to nie sądziłem, że do tego poziomu, za pieniądze podatnika, zniży się kancelaria prawna. Chyba że uznać, iż masowe przegrywanie przez nią spraw, jak choćby w sądzie pracy, czy ostatnia kompromitacja w Sądzie Okręgowym we Wrocławiu, w trybie wyborczym, jest celową strategią, która w ten sposób ociepla wizerunek chlebodawcy.( – Patrzcie, jak on pięknie umie przegrywać…)
Przejdźmy do rzeczy, czyli niedorzeczności przesłanego pisma, w którym udowadnia się, że Przemek nie tylko nie został oczerniony, obrażony kłamstwem, ale tak na dobrą sprawę powinien być wdzięczny za uczynioną mu przysługę. Zawsze przecież można go było kopnąć mocniej, brutalniej.
Argument nr 1.
Nie należą się panu przeprosiny, bo nikt nie wymienił w “kłamniku” pana nazwiska! Ot, co. Szczyt finezji i dobrego humoru. Bo prawnikiem, synem starosty Lecha może być ktoś inny. Ciekawe. Może to zjawisko występuje w rodzinie Czapczyńskich, w mojej, jedynym synem Piotra Lecha jest Przemysław Lech. Może trudno to zrozumieć, aczkolwiek nie powinno przekraczać możliwości intelektualnych nawet redaktorki i pana mecenasa.
Argument nr 2.
Tekst w “kłamniku” nie powinien pana obrażać, bo nie jest pan osobą publiczną, a ponadto nie padły tam sformułowania zniesławiające, cyt. “nie stawiają pana w złym świetle”. Cudne, przyznaję. Niedwuznaczna sugestia, że mój syn cokolwiek w życiu uzyskał z protekcji i dzięki stanowisku swojego ojca, nie jest bezczelnym zniesławieniem i pomówieniem. I nie stawia go w złym świetle. Być może inaczej jest u Czapczyńskich, a tego typu praktyki są w dobrym tonie.
Argument nr 3.
Ten jest najbardziej smakowity.
A więc, mamy nowe kryterium prawdy. Co jest prawdą? To, co pojawia się “w rozmowach osób związanych z opozycją wobec starosty milickiego”! Szkoda że ten wątek nie został rozwinięty – jakich rozmowach, gdzie, z kim i przy czym. Piwie, wódce, czy tylko trawce. W knajpie, melinie czy na ławeczce. I w jakim towarzystwie, lokalnych dyplomatów, mężów stanu, kolegów czy kumpli, fumfli, kolesiów. A może redaktorka pójdzie dalej tym tropem i uczyni wiedzą powszechną to, co jeszcze pojawia się w tych rozmowach? A może pójść dalej i zamieścić kilka podsłuchów w ciekawych i niebanalnych miejscach? Łatwo to może zrobić “pismo” dobrze poinformowane, w którym piszą na zamówienie funkcjonariusze partyjni (pół obecnej redakcji kandydowało w wyborach samorządowych i uczestniczyło czynnie w kampanii wyborczej).
Uff, przyznaję, że nawet jak na kancelarię – porażkę to trochę za dużo tych głupot. Chyba że ten wykwit intelektualny jest autorstwem… niejakiego Cezarego Samozwańca, króla Milicza z własnej łaski. Ooooo, to wiele by wyjaśniało. Wtedy oczekiwanie logiczności czy uczciwości staje się faktycznie nadzieją na wyrost. A reszta w rękach sądu. Proszę was – nie zmieniajcie kancelarii 😉
PS. Ponoć krośnicka Pytia obwieściła światu, że referendum było nielegalne. Mniejsza o to, jakie bzdurne argumenty Darek wymyśla, a może król Milicza (?), intrygujące jest co innego. Skoro referendum z 13 stycznia było niezgodne z prawem, to…. może Darek sugeruje, żeby je powtórzyć. Oj kusi, kusi figlarz nieprzytomny… 😉