Mieszkamy na ziemi wyjątkowej, jedynej w swoim rodzaju. To najpiękniejsze miejsce w Polsce, to miejsce szczególne. Słyszymy czasem (często) takie wyrazy uznania dla naszego miejsca na ziemi, takie deklaracje zachwytu. To oczywiście jest miłe i sympatyczne, bo świadczy o uznaniu, jakie dla Ziemi Milickiej mają nasi krewni i znajomi, kiedy wpadają do nas z wizytą, kiedy zaglądają na dzień – dwa. A także turyści, którzy zregenerują się fizycznie na ścieżce rowerowej, a potem polansują po parku czy milickiej bieda-starówce. Coraz częściej mam niestety wrażenie, że nasz genius loci dla wielu zaczyna być, może nie przekleństwem, ale dużym utrapieniem ze względu na swoiste, lokalne osobliwości.
Mamy tu Naturę 2000, więc z tego względu nie wybudujesz tu fabryki, zakładu pracy, nawet z domem nie bywa prosto, ze względu na ograniczenia środowiskowe. Do tego brak miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego, sieci uzbrojenia terenu – kanalizacja, gaz, itp.
Mamy rekordowo wysokie ceny paliw. Nie wiem, jak to się dzieje, ale na trasie Milicz – Warszawa i z powrotem, najdroższe paliwo jest w …Miliczu! A cóż to za dziwna zasada tu działa? Zamożności? Logistyki? Odległości? A może inna? Nie rozumiem i chyba już tego nie zrozumiem, dlaczego bijemy rekordy w tej akurat dziedzinie….
Mamy też inne rekordy – w jednej gminie rekordowe zadłużenie idzie w parze z rekordowymi wynagrodzeniami, przynajmniej dla sekretarza. Ponoć ta zależność nie jest przypadkowa…
Rekordem jest też milicka kultura. Niewtajemniczonym przypomnę, że chodzi o dziedzinę życia i aktywności społecznej, która ma ubogacać wnętrze, sycić duszę, dostarczać przeżyć i doznań estetycznych. Jak jest, każdy widzi. Symbolem milickiej kultury jest ośrodek, który wbrew nazwie jest antykulturalny czy Dni Milicza, które się nie odbyły.
Posiadamy największe w Europie zagłębie karpia. Jak to się dzieje, że mając największą hodowlę karpia, jego święto a nawet dni, nie doczekaliśmy się dotąd karczmy rybnej, gospody czy nawet przyzwoitego grilla, o co regularnie pytają odwiedzający Milicz goście? Starszym musi wystarczyć wspomnienie Restauracji „Rybacka” w milickim Rynku, młodszym – minisklepik z karpiem na wjeździe do Milicza.
Mamy tu też rekordowo duży szpital w jednym z najmniejszych powiatów na Dolnym Śląsku, który został hojnie wyposażony nie tylko przez naturę, ale też gigantomanię władz poprzedniej epoki. Z tego powodu zamiast zwyczajowego powiatowego szpitala 150-łóżkowego, mamy olbrzyma z łóżkami w liczbie 400, co przy wielkości i potencjale właściciela (powiatu) jest i będzie źródłem wielu jeszcze problemów i złośliwości typu – Znacie powiat milicki? Nie? – To ten powiat przy szpitalu w Miliczu….
Rekordem Polski jest bez wątpienia 6-krotna zmiana w fotelu burmistrza w jednej kadencji. Blisko rekordu jest także przysłowiowa arogancja i konfliktowość obecnej władzy, poróżnionej już prawie ze wszystkimi.
Ech, nie jest łatwo rekordzistom… Sława kosztuje, a bicie rekordów wyczerpuje, o czym dobitnie świadczy los Lance’a Armstronga. Ale jest w niej coś, co powoduje, że człowiek stale i konsekwentnie do niej dąży.
Na sławę mołojecką pragnie zapracować minister sprawiedliwości Jarosław Gowin, który myśląc, że ma upoważnienie rządu wyraźnie postawił się premierowi. Który wg ministra, tego upoważnienia chyba nie miał. Ta postawa Gowina od dawna mnie irytuje, a jeśli chodzi o sądy rejonowe, przy których widać wyraźne kombinowanie na granicy prawa, to życzę mu szybkiej dymisji. Tym niemniej, gdybym miał z perspektywy ławy sejmowej, decydować o przyszłości związków partnerskich w Polsce, to byłbym zdecydowanie przeciw. Wiem, że wychodzi ze mnie „ciemnogród, zacofanie, homofobia, konserwa i obskurantyzm” – trudno – nie potrafię inaczej. I siedziałbym nadal w tym swoim prowincjonalnym zacofaniu, z kompleksem prowincjusza, gdyby nie sondaż w TOK FM, z którego wynika, że takich „ciemniaków” jest w Polsce więcej. Ba, zdecydowanie więcej – 70%! Muszę przyznać, że ten sondaż przywraca mi wiarę w normalność i bije rekord najważniejszy, bo normalny 🙂