W tygodniu, w którym kandydatem na premiera, przemawiającym w sali sesyjnej sejmu, okazał się iPad, szczególną karierę medialną, głównie w sieci, odnotowały rośliny – dzikie owoce i szczaw, Damian Wojtaszek ze swoją drużyną gładko pokonał ZAKSĘ Kędzierzyn – Koźle w pierwszym półfinale mistrzostw Polski, my na Ziemi Milickiej, w naszym mikrokosmosie, mieliśmy swoje makroproblemy.
Milicki szpital, jako jedyny znany mi na Dolnym Sląsku, nie został przez burmistrza zwolniony z podatku od nieruchomości. Tę swoiście pojmowaną pomoc dla szpitala, przyjmuję z “wdzięcznością”, bo obrazuje ona bardzo precyzyjnie i dobitnie wszystkie intencje i plany tzw. grupy “XXI” wobec tej instytucji. Nieudzielenie zwolnienia na prawie ćwierć miliona złotych jest jedyną, konkretną decyzją, jaką to ugrupowanie podjęło w batalii o utrzymanie szpitala na Ziemi Milickiej. To jedyny, konkretny gest “pomocy” wobec największej i jedynej zamkniętej placówki ochrony zdrowia na Ziemi Milickiej. Kiedy w Polsce gminy przekazują darowizny, zakupują sprzęt, wyposażenie, z definicji zwalniają z opłat, w Miliczu mamy do czynienia z odmową zwolnienia z podatku. Trzeba sobie powiedzieć jasno – konieczność zapłacenia ćwierć miliona złotych gminie, to jednocześnie ćwierć miliona złotych mniej na odnowę wyposażenia, na wymianę sprzętu, łóżek, na specjalistyczną aparaturę, na przykład na oddziale noworodków. W kogo wymierzona jest kara podatkowa? Nie ma wątpliwości – w pacjenta. Panie doktorze Jaskulski – panu gratuluję szczególnie tej decyzji, o której, jak rozumiem, dobrze pan wiedział. Nie sądzę jednocześnie by ten fakt wpłynął znacząco na pana samopoczucie, które niezmiennie ma pan doskonałe. Zabawa trwa, muszka tylko lekko skrzywiona….
A propos zabawy – coraz głośniej mówi się w Miliczu o zdarzeniu, któremu nadano kryptonim “1,1”. Kryptonim dość banalny, powiedziałbym trywialny, bo nawiązujący wprost do ilości promili, jakie wydmuchał w połowie lutego milicki dostojnik, a którą to sprawę próbuje się zatuszować lub mówiąc wprost – skręcić. Chyba nieudolnie, skoro wyszła i ujrzała światło dzienne. Zabawa trwa…..
Zabawę urządzono sobie niezłą z wyników badania Fundacji “Maciuś” wg którego 800 tysięcy dzieci w Polsce jest niedożywionych. Hmm… dziwne. Może nie trzeba, za profesorem Januszem Czapińskim, powiedzieć, że raport nadaje się jedynie do kosza, jednakże wychodzi na to, że niedożywienie jest charakterystyczne dla metropolii, bo z perspektywy prowincji, obraz już tak dramatyczny nie jest. W szkole podstawowej, w której byłem dyrektorem, na ponad 1000 uczniów musiałoby głodować ponad setka. To założenie nierealne i nieprawdziwe. Dożywianiem obejmowaliśmy wszystkie dzieci spełniające kryterium socjalne, pieniądze gwarantował OPS, a dzieci, które z różnych przyczyn, będące w potrzebie, tych kryteriów nie spełniały, dożywialiśmy na własny, to jest szkoły, koszt. Myślę, że w tej mierze nic się nie zmieniło, przynajmniej na gorsze, bo mam niezmiennie wysoką ocenę pracy milickiego Ośrodka Pomocy Społecznej, a biorąc pod uwagę mnogość punktów wydających posiłki – stołówka w schronisku przy Trzebnickiej, Pelikan, kuchnia Caritasu w Ośrodku Szkolno – Wychowawczym, nie sądzę, aby problem głodu dla miliczan, a przede wszystkim dzieci, był zagrożeniem realnym. Ale z pewnością jest problemem atrakcyjnym medialnie, dlatego i szczaw i mirabelki, tak uwielbiane przeze mnie i moich kumpli w dzieciństwie, będą jeszcze rozgrywane w niejednej audycji niedouczonych dziennikarzy o statusie celebryty.
Dla mnie bardziej zatrważająca, mimo wszystko, jest statystyka pokazująca, iż ponad połowa Polaków nie przeczytała w ubiegłym roku ani jednej książki. Jak wynika z badania czytelnictwa przeprowadzonego przez Bibliotekę Narodową we współpracy z TNS Polska, aż 61 proc. Polaków w ciągu ostatniego roku nie miało kontaktu z żadną książką. Badanie przeprowadzane jest co dwa lata od początku lat 80. XX wieku. To degradacja intelektualna i cywilizacyjna społeczeństwa. To wyzwanie dla szkół, uniwersytetów, mediów i państwa jako instytucji zarządzającej obszarem edukacji i kultury. To dramat, dla którego nie widzę alternatywy. Nie widzę działań promujących czytelnictwo, styl życia i bycia w przyjaźni z książką. I bynajmniej nie narzekam jedynie na rząd, ministra, sejm. Bo przysłowiowy kamyk należy wrzucić także do swojego podwórka. To zarzut wobec każdej szkoły podstawowej, gimnazjalnej i ponadgimnazjalnej. Ba – to zarzut wobec polskich przedszkoli, bo to już na tym etapie należy kształtować nawyk, smykałkę, sympatię a nawet miłość do książeczki, do bajki, pamiętnika, itp. To zarzut wobec bibliotek, których państwo polskie utrzymuje bez liku – wiejskie, miejskie, gminne, szkolne, powiatowe, pedagogiczne, techniczne, językowe, wojewódzkie, itp, itd. Powinniśmy mieć znakomicie rozwiniętą sieć czytelniczą, a mamy mizerię, nędzę. Bo wszystkie te instytucje, zadowolone z siebie, prowadzą propagowanie czytelnictwa, kultury książki, w sposób wstydliwie nieskuteczny, archaiczny i jałowy. W tej metodyce od 45 lat nic lub niewiele się zmieniło, tak jakby świat mediów, przekazu, komunikacji przez ten czas stał w miejscu. O tym, że tak nie jest, wie dobrze moja mama, która tydzień temu dołączyła do Fb i już zdążyła złożyć gratulacje Johnowi Abrahamowi Godsonowi 🙂
Damian zagrał fantastyczny mecz z ZAKSA Kędzierzyn – Koźle, w którym jego drużyna zmiotła, bardzo niewygodnych dotychczas, rywali z parkietu. Damian grał bardzo równo i efektownie, popełnił minimalną ilość błędów i zasłużył na MVP meczu. Dlaczego stało się inaczej? Delegacja powiatu milickiego do samego Milicza zachodziła w głowę, nie znajdując żadnego racjonalnego uzasadnienia. Ale uczciwie trzeba powiedzieć, że przewidzieliśmy tę sytuację i wyróżniliśmy Małego na swój sposób 🙂 Brawo Damian, brawo Jastrzębie! Jesteśmy z Tobą.