Moja stara przypadłość zdrowotna sprawiła, że nie mogłem wziąć udziału w prestiżowej konferencji w Konigswinter na temat polskich i niemieckich doświadczeń w realizacji demokracji samorządowej. Lewe oko znów odmówiło posłuszeństwa, więc pozostałem w kraju, czyli w Miliczu, a konkretnie w Kaszowie. Dzięki temu, podczas niespodziewanie podarowanej niedzieli, mogłem zobaczyć jak rodzi się nowy, wiosenny sezon. Na szczęście ludzie znów się pojawili na ulicach Milicza, z zakamarków wychynęli rowerzyści, ścieżka rowerowa przeżywała prawdziwe oblężenie, a nad zalew przyszły prawdziwe tłumy ciekawskich i spacerowiczów. Ba – na tafli wody po raz pierwszy pojawił się … rower wodny 🙂 Widać wyraźnie, że miliczanie potrzebują miejsca do spacerów, a zaniedbany park pałacowy nie jest niestety należytą atrakcją i promocją miasta.
Nieoczekiwanie, nadzwyczajną promocję, wątpliwej niestety jakości, otrzymał Milicz za sprawą prezesa zarządu gminnego OSP. Wyrzucenie z sali strażaków i prasy, a potem wykluczenie OSP w Miliczu i aroganckie zachowanie wielu z nich, bije rekordy popularności na you tube. w ciągu dwóch dni pełny film obejrzało ponad 3 500 osób! Przy okazji – http://www.tvpm.pl/index.php/component/content/article/35-polityka/798-wykluczenie-milickiej-osp
Inny prezes tydzień temu, bez charakterystycznej dla siebie werwy, przekonywał tłumy w auli I LO, że w Polsce nie ma demokracji (spróbowałby to mówić 30 lat temu) a także, że w Smoleńsku doszło do zamachu, a strzały słyszalne na filmach z miejsca katastrofy (zbrodni) nie były przypadkowe. Parę dni później jego nadworny śledczy ogłosił, że Ruscy mają trzech ocalonych z katastrofy. Teraz tylko czekać, aż Antoni przebrany w panterkę i bojowe moro, z opaską na włosach (no nie, to chyba przesada…) z nożem za pazuchą, niczym John Rambo przeprawi się przez Bug, żeby odbić naszych jeńców. Może byłoby komiczne, gdyby nie było tak tragiczne….
Prezes medialny, który powinien nadrabiać zaległości w budowie kanalizacji, niesiony politycznym temperamentem, odbywa co jakiś czas, wyreżyserowane przez siebie przedstawienie, w którym, jak w teatrze antycznym chór apeluje – uciekajmy, uciekajmy – stojąc w miejscu 😉 Podobnie prezes Zibi, apelując o przyspieszanie, robi wszystko, żeby czas przelatywał niczym woda przez Dolinę Baryczy. Z tego powodu zlecił powtórnie dokumentację na kanalizację Sławoszowic, która dokładnie powtórzyła wcześniejsze ustalenia. Ale pozwoliła trochę zagrać na czas, no i trochę kosztowała…. Pan prezes wyraźnie przygotowuje publiczność do informacji, że sorry – bardzo chcieliśmy, ale się ….. nie udało. Na razie trzeba się panie prezesie wytłumaczyć się ze straty PGK w kwocie 700 tys. zł, która powstała, jak sam pan stwierdził, w wyniku przedwyborczego zmniejszenia stawek za odprowadzane ścieki. Wybory przeszły, a strata pozostała.
Pojawił się w Miliczu po raz pierwszy od lat. Choć tu się wychował i tu się kształcił. Stanął do konkursu i został prezesem Fundacji na rzecz Ziemi Milickiej. Młody, ale już doświadczony, inteligentny, energiczny, a przede wszystkim – uczciwy. Do bólu. Wygrał konkurs bezapelacyjnie, robiąc bardzo duże wrażenie swoją koncepcją pracy. Jest uczciwy, więc nie wchodzi w grę żenujące zachowanie typu kłamstwa “magellańskiego”, do czego posunął się poprzedni prezes. Zapłacił w ten sposób, co oczywiste, za nowe stanowisko pracy, nie bacząc na to, że składa w ten sposób donos sam na siebie. Jeśli umowa kredytowa z Magellanem była niekorzystna, to odpowiada za nią ten, kto tę umowę podpisał. A umowę podpisał prezes fundacji – Paweł Herl…. Dlaczego nie wynegocjował lepszych warunków, dlaczego nie znalazł lepszej firmy, skoro uważa, że była taka możliwość? Trzeba zapytać byłego prezesa. Ale to już historia. Historia prezesa prze małe “p”, bardzo małe.