Uff, Święto Karpia za nami. I znowu ilość osób, wielkość imprezy zaczyna nas przerastać, bo zapewnić zabawę, zajęcie 8 tysiącom ludzi to nie jest zadanie łatwe ani proste. Każdego roku zastanawiamy się czy to już ten moment, kiedy należy rolować (redukować) nasze święto. Czy to już ten moment, że staje się ono za wielkie? Zbyt rozbudowane? I za każdym razem trudno jest powiedzieć – koniec – od przyszłego roku organizujemy mniejsze imprezy plenerowe, na przykład nad zalewem. Tłumy na milickim Okęciu zdecydowanie utrudniają nam podjęcie tej decyzji 🙁 A przecież nie mamy ludzi, nie mamy narzędzi w postaci ośrodka kultury, nie mamy też środków, jakimi dysponują miasta i gminy, żeby organizować takie przedsięwzięcia. Wszystko opiera się na 2.osobowym wydziale oświaty i promocji! Ale ludzie tego nie rozumieją 🙁 Przychodzą na tę imprezę masowo, głosują nogami. Przyjeżdżają z Bartnik, Wróblińca, Kuźnicy, Baranowic, Tworzymirek, Karłowa, Stawca i Pogórzyna, itp. Pokazują, że chcą takiej imprezy, domagają się jej kontynuacji. Jak będzie? Zobaczymy… 😉
A czy zobaczymy w Miliczu siatkówkę? Usłużni i wynajęci przez burmistrza pismacy wieszczą, że nie. A ja twierdzę przeciwnie. To że nie przeszedł cwany pomysł ustawienia się finansowego i zawodowego paru osób – głównie operujących w (nie)likwidowanym OSiRze – nie znaczy, że dorobek wielu lat i wielu ludzi poszedł na marne. Klub Siatkarski “Milicz” powołany został w 1998 roku i rok później zadebiutował w III lidze, sukcesywnie wzmacniany wychowankami klas sportowych, które równolegle powstały w SP 2 w Miliczu. W tym czasie zawodnicy milickiego klubu zdobywali III miejsce w Polsce w kategorii młodzika czy VI miejsce w Mistrzostwach Polski Kadetów. Po drodze kilkukrotnie młodzieżowcy z Milicza zdobywali mistrzostwo Dolnego Sląska, a w klasyfikacji dzieci i młodzieży plasowaliśmy się tuż za takimi potęgami jak Gwardia Wrocław czy Juventur Wałbrzych. Do zdobywania tych tytułów wystarczał nam nabór wśród miejscowych absolwentów klas sportowych, wśród wychowanków lokalnego UKS-u, czy młodzieżowych sekcji KS, symbolicznie wzmacnianymi chłopakami z Krotoszyna, Oławy czy Wrocławia. Tak czy inaczej dziewczyny, narzeczone, rodzice i sąsiedzi przychodzili oglądać swoje sympatie, sąsiadów, znajomych. To tutaj wychowaliśmy swoje podstawowe “6” z Daroszem, Siwym, Jajem. Stasiem, Bienkiem, Mrozikiem, Ryżym, oraz z ekipą eksportową – Małym, Lesiem, Dziurą, Kuną, Maćkiem Kwaśniakiem i innymi. Zrobiliśmy to wszystko bez spółki akcyjnej, bez etatów, bez wynagrodzeń, bez setek tysięcy dotacji! Kilkunastu zapaleńców, społeczników, nauczycieli, pracowników SP2 (pani Jadzia, Halinka, Józek oraz kilku dozorców) i Stasiu Dziekan, najważniejszy i najlepszy sponsor klubu. Dlatego, że on nigdy nie pytał – co będę z tego miał, jaki wygram przetarg, ile z tego wyciągnę? Bo reprezentował szczery i naiwny typ sponsora emocjonalnego – kochał siatkówkę i wykładał na nią swoje własne, prywatne pieniądze. I cieszył się każdym zwycięstwem, pogrążał każdą porażką. Nie żądał spółki akcyjnej, nie domagał się udziałów. Wystarczyło, że w nazwie klubu było jego nazwisko. Tylko tyle i aż tyle. Może wróciliśmy do punktu wyjścia, kiedy zakup koszulek był wydarzeniem, a wyjazd pomarańczowym żukiem nikogo nie bulwersował i nie stresował?
Przeczytałem gdzieś, że sponsorem klubu może zostać gmina Krośnice…. No broń nas Panie Boże przed tym dobrodziejstwem! Szczególnie teraz, kiedy bardzo aktualne staje się powiedzenie, że nikt ci tyle nie da, ile Mirek…. obieca. A obiecuje wszystko i wszystkim nieprzytomnie. Droga? Proszę bardzo! Chodnik? Jeszcze bardziej! Świetlica? Nie ma problemu. Szkoła? Jasne. Fundusz sołecki? Zawsze go chciałem dać! Festiwal obietnic trwa w najlepsze, choć ze świadomością mieszkańców jest już (niestety) coraz lepiej. Jak na przykład w Starej Hucie, skąd Mirosław został pogoniony z powodu swojej niewiarygodności. Bo jesteś Mirku niewiarygodny dla mieszkańców swojej gminy tak długo, jak nie odetniesz się od swojego Czerepacha. Zebrane podpisy w sprawie twojego odwołania to w 3/4 głosy przeciwko Stasiakowi. Im szybciej to zrozumiesz, tym lepiej. Jeśli w ogóle zrozumiesz…..
“Na zlecenie wójta Czerepach tworzy statut Country Clubu i jego regulamin. W czasie otwarcia nowej knajpy, Arkadiusz ucieka wraz z doktorem Wezółem, gdy widzi zamieszki przed budynkiem. Lucy chce, aby Czerepach pomógł jej w założeniu Uniwersytetu Ludowego. Ten jednak źle rozumie propozycje Amerykanki i podczas jednej z kolacji w dworku próbuje uwieść Lucy. Na ratunek przybiega Kusy, który darzy sekretarza kilkoma ciosami.
Później Czerepach postanawia założyć, za pozwoleniem wójta, teczki osobowe wszystkich liczących się mieszkańców Wilkowyj. W sejfie ukrywa także dokumenty dotyczące Wójta i Księdza. W międzyczasie dostaje pod opiekę praktykanta Fabiana Dudę, którego od razu nie darzy sympatią, bo uważa, że działa on na polecenie przełożonego..
Gdy Kozioł dowiaduje się o ukrytych na niego tajnych dokumentach, postanawia ostatecznie pozbyć się Czerepacha z urzędu. Nie zwalnia go jednak, lecz wysyła na półroczne szkolenie samorządowe do Brukseli. Arkadiusz nie chce się na to zgodzić, ponieważ boi się latać samolotem i nie zna języka, jednak posłusznie wyjeżdża do Belgii.”