W materiale, jaki na zlecenie Czapczyńskiej i J. Monastyrskiej zrealizowała Sylwia Jurgiel z Polskiego Radia Wrocław, nie zmieściła się absolutnie podstawowa istota sprawy związanej z Fundacją na rzecz Ziemi Milickiej. Ale dla porządku szybko przypomnę tę krótką, acz ważną historię.
W 2009 roku ruszył rządowy projekt „ratujemy szpitale”, nazwany później planem B. W tym czasie do restrukturyzacji milickiego szpitala przystąpił powiat milicki. Szpital był wówczas zadłużony na kwotę 24 milionów złotych i generował stratę 2-3 mln zł rocznie. Jedynym wyjściem okazało się przekształcenie dotychczasowego ZOZ-u w spółkę prawa handlowego oraz uzyskanie środków rządowych na oddłużenie w połowie szpitala. Pozostałą część długu należało spłacić. Aby nie przejmować ok. 11,5 mln długu do budżetu powiatu, co spowodowałoby jego natychmiastowe zablokowanie z powodu przekroczenia wszelkich możliwych wskaźników, powiat milicki powołał w 2011 roku Fundację na rzecz Ziemi Milickiej, z zadaniem obsługi zadłużenia po zlikwidowanym szpitalu. W tym celu fundacja zaciągnęła kredyt, którego zabezpieczeniem stało się mienie powiatu – działki przyszpitalne. Założycielem fundacji jest powiat milicki oraz Piotr Lech jako osoba fizyczna, to warunek uzyskania statusu organizacji pożytku publicznego, władzą fundacji jest rada fundacji, która wykonuje zarząd powiatu milickiego oraz zarząd powołany przez radę. Od lipca 2011 roku fundacja regularnie spłaca zadłużenie szpitala w wysokości 81 tys. zł miesięcznie, obecnie prowadzi szeroko zakrojoną działalność, w tym gospodarczą i inwestycyjną. Fundacja pozyskała ze środków unijnych i krajowych ok. 2 mln zł na budowę kompleksu turystyczno – rekreacyjnego nad zalewem w Miliczu, prowadzi działalność cateringową, gastronomiczną oraz usługową, w tym celu, do obsługi zadań komercyjnych, powołana została przez fundację spółka prawa handlowego.
Moje uczestnictwo w powołaniu fundacji wiąże się z wpłaceniem niewielkiej sumy pieniędzy na jej rzecz. Z tego tytułu nie przysługują mi żadne prawa, ale też, na szczęście, obowiązki. Co jest o tyle ważne, że fundacja od początku swojego istnienia spłaca zobowiązania po zlikwidowanym ZP ZOZ w wysokości 11,5 mln złotych! Dlatego każdy wypracowany przez fundację przychód lub jej spółkę jest przeznaczany na spłatę pozostałego po szpitalu zadłużenia. Życzyłbym sobie, aby ten przychód był na tyle znaczący, aby fundacja samodzielnie obsłużyła do końca tę spłatę. Czy spółka, która wypracowuje zysk w takim celu działa dobrze czy nie? Porównajmy ją choćby z milickim OSiR-em w stanie upadłości. Żyjącym głównie z budżetu gminnego. Co się stało, gdy rada powstrzymała to sztuczne zasilanie budżetowe? Ano – spółka utraciła płynność finansową, choć nie zaprzestała najbardziej deficytowej działalności, czyli drukowania agitatora za pieniądze podatnika. Jaką wartość i użyteczność społeczną ma jedna i druga spółka? To chyba oczywiste. A oto mały tylko fragment działalności fundacji i jej spółki: