warto było

Wakacje, cukinie w curry, kolejna sesja, raport komisji Millera, występ Polonii Brazylijskiej, wybory parlamentarne za pasem, plan B, brak urlopu, odpust 15 sierpnia, wygrane Wisły, Legii i niezły wynik Śląska, egzamin na aplikację adwokacką (za 700 zł! zgroza), to będą moje wspomnienia z lata 2011. Nie najgorzej, przynajmniej jak na razie. Nie ma wypadków, chorób i innych nieszczęść, nie licząc Hektora, który urwał mi rynnę, zdematerializował dość przydatne przedmioty jak poduszki na fotele, elegancki terminarz czy hit na rynku czytelniczym, niejakie „Millenium“ oraz niejednokrotnie zdemolował werandę. Pewnym pocieszeniem, choć wątpliwym, jest opinia znawcy, że jak na owczarka podhalańskiego, to i tak niewiele zniszczył.

A propos – weranda….najpiękniejsze miejsce na świecie. W okresie ciepłogorącym teren absolutnie eksterytorialny, wyjęty spod czyjejkolwiek jurysdykcji, wolny i przytulny, orzeźwiająco chłodzący z powodu swojego północnego zorientowania. Tutaj spędzam wieczory i północki, bo zdarza mi się tu czuwanie, nicnierobienie i drzemanie w błogim poczuciu oddalenia od wszystkich zaczepek tego świata. Chamskich odzywek, aroganckich supozycji, próśb nie do spełnienia, oczekiwań ponad miarę, życzeń niestosownych. Czy głupawych popisów typu – „ja nie jestem od myślenia, pomysły to pan ma mieć, panu za to płacą! Mnie nie płacą, to będę przeciw…“

Ponoć każdy ma swoje Kilimandżaro. Niektórzy też Termopile. Zobaczymy niedługo, czym dla mnie było to lato, czym zakończy się ta wariacka na poły historia z planem B dla milickiego szpitala. Jedno jest pewne. W każdej sytuacji zwycięzcą i beneficjentem będzie milicki szpital właśnie. Oddłużony, zreformowany, przekształcony w prawdziwą, nieudawaną firmę. I choćby dlatego, warto to było zrobić, nawet za cenę wysłuchiwania ……osobliwych opinii. Nawet za cenę niezwykle zmęczonych i podkrążonych oczu „staronowego“ prezesa Macieja, nawet za cenę zdezorientowanego chwilami nadmiarem ciężarów nowego prezesa fundacji. Warto było, żeby zobaczyć determinację i wielki upór w naprawianiu tego, czego przecież nie zepsuliśmy w postawie Doroty Folmer i Jerzego Szkatuły, którzy ponoszą dodatkową, środowiskową, odpowiedzialność za losy szpitala. Warto też było zobaczyć Piotra Wesołowskiego, który dla dobra szpitala, bez chwili zawahania, potrafił się wznieść ponad logikę milickiej opozycji i konsekwentnie głosował „za“, popierając uchwały „pakietu szpitalnego“. Bardzo ciekawie wygląda ewolucja poglądów na problem fundacji…. Jeszcze dwa lata temu odsądzano nas od czci i wiary, wśród najbardziej wtajemniczonego grona. – Co? Gdzie? Jak? Ktoś to już zrobił? Czy wyście zwariowali?

Nie pomagało tłumaczenie, że ktoś musi być pierwszy. Że idea jest dobra i pożyteczna. Wątpliwości i wielki dystans pozostały. Z tego względu w osłupienie wprawiła mnie odważna i otwarcie złożona deklaracja , że liderka opozycji opowiada się za powołaniem fundacji. Dla tej chwili też było warto….