Czasy dużego powiatu milicko – żmirodzkiego bezpowrotnie minęły. Także dlatego, że nieroztropna polityka powojenna wielokrotnie zraziła, i słusznie, żmigrodzian do administracji milickiej. Te animozje, powstałe w czasach I sekretarzy (sic!), nie zostały zneutralizowane do dzisiaj. Wiem, co mówię, bo większość mojej rodziny pochodzi i mieszka właśnie w Żmigrodzie. Mieliśmy tego świadomość w latach 90., kiedy zakładaliśmy Stowarzyszenie na Rzecz Rozwoju Doliny Baryczy, także po to, aby odbudować zerwane więzi, odbudować zaufanie, tak nadszarpnięte przez lata PRL-u. Pamiętam rozmowy i spotkania z pierwszym burmistrzem Szczekotem, radnymi pierwszej kadencji, delikatne, spokojne, aby nie wyszła broń Boże milicka wyższość. Potem było tworzenie rejonów i powiatów oraz zdecydowane opowiedzenie się Żmigrodu po stronie Trzebnicy. Następnym ważnym krokiem do przywrócenia dobrych stosunków z sąsiadem było utworzenie Stowarzyszenie Gmin i Powiatów Doliny Baryczy z udziałem Milicza, Żmigrodu i m.in. Krośnic. Wspólny projekt kanalizacyjny, z którego błyskawicznie wystąpiły Krośnice, zbliżył nasze miasta i gminy i przez lata pozwalał na normalne, poprawne ułożenie wzajemnych relacji. Muszę oddać w tej kwestii sprawiedliwość śp. Ryszardowi Mielochowi, który dla tej współpracy zrobił wiele dobrego. Nieskromnie muszę też wspomnieć o sobie, bo przynajmniej od 2007 roku tak ze Żmigrodem jak i całym powiatem trzebnickim, relacje nigdy dotąd nie układały się tak dobrze. W praktyce przekładało się to choćby na wspólne projekty – informatyzacji urzędów, doskonalenia pracowników, czy obecnie rozbudowa ścieżki rowerowej oraz termomodernizacja. Te służbowo – osobiste kontakty sprawiły, że nasze dwa powiaty mówią w większości, a właściwie we wszystkich sprawach, jednym głosem. Przez 5 lat we wszystkich możliwych sprawach znajdujemy porozumienie, mówiąc wprost – dogadujemy się. To, co mnie denerwuje, ale też smuci, to konsekwentne psucie tych relacji, głównie z powodu konfliktu w PGK, ale także poprzez inne, konfliktowe posunięcia. Już dają się słyszeć znane głosy wśród radnych ze Żmigrodu, że “z Miliczem nie spotka nas nigdy nic dobrego” albo, że “Milicz zawsze nas wykorzystywał”. To budzenie starych upiorów jest niepotrzebnym nieracjonalnym konfliktowaniem z najbliższym sąsiadem i nigdy nie przynosi dobrych skutków. Trudno zresztą oczekiwać, żeby konflikt przynosił dobre efekty… Czemu to u nas nie jest takie oczywiste?
Dla mnie jest. Dla Roberta Adacha, Arka Poprawy, Igora Bandrowicza, Roberta Lewandowskiego, Kuby Bronowickiego, Janka Dżugaja także. Dlatego potrafimy współpracować, współdziałać i wzajemnie się wspierać. Dlatego wspólnie budujemy duże stowarzyszenie, w którym nie będziemy się oszukiwać, wykorzystywać, licytować się udziałami. Będziemy współdziałać, bo sobie ufamy. Z tego powodu, kierownictwo powiatu trzebnickiego odwiedziło nas wczoraj, żeby podyskutować o szpitalu, Dobrosława Herman, Robert Adach i Arek Poprawa. Tym bardziej, że Trzebnica przygotowuje się do przekształcenia ZOZ-u w spółkę prawa handlowego. Przyjechali tu, żeby zebrać doświadczenia, podzielić się wątpliwościami, słuchali z zaciekawieniem głosu radnej Grażyny Nowak. Sam jestem ciekaw, jak im się to uda, bo postanowili dług po zlikwidowanym ZOZie pozostawić nowej spółce. To inna droga niż nasza, i co oczywiste, ma swoje plusy i minusy. Życzę im jak najlepiej i z ciekawością będę obserwował rozwój wypadków, w coraz nam bliższej, Trzebnicy.
Żegnaj Whitney, tyle lat dawałaś nam radość.