Widzę, że rozpaliłem ciekawość niektórych moich czytelników, co wnoszę po uwagach – mało być „jutro”, do dzisiaj nie ma, czemu nie dotrzymujesz słowa? Hmm, mówiłem, że napiszę jutro, a nie, że opublikuję – kłania się czytanie ze zrozumieniem…. 😉
33 rocznica powstania „Solidarności” to dla mnie przeżycie szczególne, o czym wielokrotnie już pisałem. Przeżycie pokoleniowe, świadomość uczestniczenia w wydarzeniu epokowym oraz, co najważniejsze, perspektywa wolności – obywatelskiej, politycznej, wypowiedzi, wyznania, – wszystko to razem ulokowało moją sympatię, nadzieję oraz działalność w tym ruchu – europejskiej i światowej nadziei. Dlatego uroczystości upamiętnienia „Solidarności” pod krzyżem jej imienia, są dla mnie ważniejsze niż cokolwiek innego. Że nie przychodzą tłumy? I co z tego? A jaką wykonaliśmy, w wolnej Polsce, pracę edukacyjną, żeby uświadomić wielkość tego ruchu? Jak długo mówiono o Kiszczaku i Jaruzelskim, że to ludzie honoru? Że stan wojenny był słuszny? A tutaj, bliżej – na Ziemi Milickiej, nie mamy ulicy, skweru, placu „Solidarności”, ale ciągle mamy osiedle XXX. lecia PRL, przynajmniej w potocznej świadomości. Nie mamy pomnika wolności, żołnierzy AK, NSZ, BCh czy Wyklętych, ale stoi za to przemalowany pomnik wdzięczności Armii Czerwonej! Żeby sięgnąć dalej, w tzw. Alei Zasłużonych na Powązkach w Warszawie leży sowiecki namiestnik, pospolity oprych, Bolesław Bierut, ale z oporem spotyka się inicjatywa pochowania tam bohatera Szyndzielarza „Łupaszki” czy rotmistrza Pileckiego, Nila, itp. Jak można mieć dzisiaj takie rozterki? Jak można bezkarnie zestawić ze sobą bohaterów i bandytów, postaci wielki i małe? Dlatego nie dziwi mnie, a nawet po części rozumiem ludzi, którzy przychodzą protestować przeciwko kierunkowi zmian, które nastąpiły w Polsce po 89 roku. Sądownictwo – nieukarani sprawcy zbrodni na Grzegorzu Przemyku, nieukarani zabójcy górników „Wujka”, zamordowanych księży, prokuratura, która potrafi ścigać za jogurt ukradziony w sklepie, spalenie niepotrzebnych nikomu zeszytów (Milicz!), ale nie potrafi sobie poradzić z morderstwem Marka Papały czy megaoszustwem Amber Gold. Z tego względu dość ciekawie przebiegała rozmowa, po zakończonych uroczystościach pod krzyżem, z dwoma protestującymi członkami „Solidarnych” 80. Zgadzam się, niestety, z wieloma ich zarzutami, a głównie z tym, że większość naszych problemów w wymiarze sprawiedliwości, organach ścigania bierze się z nieprzeprowadzonej dekomunizacji. Z nieoczyszczenia środowisk postubeckich jednym, gwałtownym cięciem. No cóż, tego już nie da się odwrócić. Tak jak nie da się odwrócić biegu wydarzeń w Krośnicach, o czym, z zaskoczeniem przyznaję, przeczytałem dzisiaj w prasie. W ciągu kilku dni zebrano ponad 1000 podpisów za odwołaniem wójta Drobiny, bo do tego sprowadza się istota tego referendum.
Chociaż, kto wie, czy w tym referendum chodzi tylko (przede wszystkim) o wójta?
Taka mobilizacja, organizacja i determinacja każą bardzo poważnie traktować tę inicjatywę. Tym bardziej, że stoją za tym ludzie, którym niczego nie można zarzucić, niczego przylepić, niczym obrazić. Nie daje się ich przestraszyć, o czym przekonał się pan Sitarski, podpisując pismo z groteskowymi pogróżkami wobec jednej z inicjatorek protestu – odważnej i bezkompromisowej kobiety. No cóż, widać, że kierownictwo urzędu twórczo rozwija tradycje i postawy damskich bokserów, czyniąc niejako z tej ponurej przypadłości swoją specjalność. Tylko że ci ludzie (o zgrozo!) przestali się już bać – bezczelnych połajanek, tonu pryncypialnej wyższości, osobistych pogróżek, kierowanych też czasami wobec członków rodziny, atmosfery nagonki i wzajemnego szczucia. Powiedzieli – dość! I to okazało się ciosem nokautującym, ciosem po którym wielu straciło równowagę ducha i stabilność emocjonalną. Przykład? Proszę bardzo:
Piątek 30 sierpnia, godziny popołudniowe, sympatyczna uroczystość, piękne otoczenie, skłaniające do wielu sympatycznych i ludzkich odruchów. I w tej scenerii wychodzi na mnie ni stąd ni zowąd Dariusz Sekretarz z zaciśniętymi niemiłosiernie i sinymi ustami, którymi syczy mi do ucha mniej więcej takie frazy – „Co nekrofilu pie…ny?”, „Całkiem ci odj…ło?”, Zapi…lę cię”, kilka razy pada jeszcze jak jestem pokręcony, niemiły, niesympatyczny, tyle że w języku knajackim, typowym dla półświatka. W odpowiedzi składam Darkowi wyrazy współczucia, że musi niestety z tym żyć, do czego doprowadził, a nie będzie to łatwe dla jego sumienia, pod warunkiem wszakże, że je posiada….
Co sprowadziło Darka do takiego rozdygotania? Być może wieść, że tego referendum by nie było, gdyby nie on. A może zupełnie, co innego? Że śledztwo w sprawie tragicznej śmierci jest nadzorowane przez Ministra Spraw Wewnętrznych, który w specjalnym piśmie do komendanta głównego policji, kazał się informować o jego przebiegu. Że swoje zainteresowanie śledztwem wykazał prokurator generalny. A może słowa proboszcza parafii w Krośnicach, który na pogrzebie sołtysa z Żeleźnik powiedział, że źle dzieje się w tym urzędzie. Kto wie… Tak czy inaczej nerwy puszczają, człowiek przestaje kontrolować swoje zachowanie. I do czego to może doprowadzić?
Otóż może doprowadzić do kuriozalnej sytuacji, numeru roku, do którego z pewnością pretenduje jeden słynny mail milickiego dostojnika.
Kiedyś mój kolega wysłał do żony smsa, który przeznaczony był dla…bliskiej koleżanki, z którą zamierzał spędzić miły weekend w Pieninach. Innymi słowy, sam się zadenuncjował, przyznając w krótkim tekście, że ma kochankę. W ten sam sposób nasz burmistrz zadenuncjował się pani redaktor Antosik, że cyngle w kłamniku dostały na nią zlecenie. Po prostu wysłał do niej zapytanie czy paszkwil na nią jest już gotowy! No nie, takich jaj dawno tu nie było 😀 To przebija nawet smsa do kochanki za pośrednictwem żony… Co się stało burmistrzowi, że tak nagle stracił świadomość tego, co robi? Zaczynam się martwić. Darek, Mirek, teraz Paweł. To jakaś epidemia?