Dokonało się,

napisał na facebooku, w poście prosto z Rzymu, mój kolega Zbyszek, który pewnie przeżywa właśnie wyprawę swojego życia. Wyraźne nawiązanie do biblijnego “wykonało się”, podkreśla niezwykłość tego wydarzenia, można by powiedzieć – epokowość. My, w domu, tylko przy telewizorze, ale z dużym skupieniem, wymienialiśmy uwagi:

  • Mieliśmy szczęście żyć w niesamowitych czasach, mówiłem, do żony.
  • Tak, i świetnie, że jeszcze w 1997 roku udało nam się zabrać dzieci na spotkanie z Papieżem we Wrocławiu.

A dzisiaj nabożeństwo kanonizacyjne aktywnie oglądała z nami Marysia, przedstawicielka 3 pokolenia…

Moje spotkania z Ojcem Swiętym nie były może liczne, ale takie, które zapamiętam na całe życie.

Pierwsze, jako 13. letni chłopak, obejrzałem w telewizji i oprócz pewnego wzruszenia, zaciekawienia i radości, jak duży dyskomfort sprawia Papież swoją obecnością, komunistom, nie widziałem jeszcze w tej wizycie jej prawdziwej wielkości. Zrozumiałem to dopiero 3 lata później.

Drugie, świadome i aktywne miało miejsce we Wrocławiu 21 czerwca 1983 roku. Z gronem znajomych zabraliśmy się ostatnim wieczornym pociągiem i wylądowaliśmy na Partynicach grubo przed północą. Noc spędziliśmy na kocach, rozłożonych na ziemi nasiąkniętej wodą, bo kilka dni wcześniej lało bez umiaru. Sam dzień spotkania z Ojcem Swiętym był za to słoneczny i upalny. Zmęczeni ludzie, często siedząc, a nawet leżąc, słuchali homilii łaknąc każdego słowa. Przyznaję, że na mnie największe wrażenie, zrobiła niepodległościowa oprawa uroczystości. Przecież trwał jeszcze stan wojenny, a wszędzie obecna była symbolika niepodległościowa, transparenty pisane solidarycą, tablice z hasłami wolnościowymi. Pamiętam śmigłowiec papieski, ale pamiętam też milicyjny, który wskazywał patrolom osoby, które należy wyłapywać. No i pamiętam ogromne wrażenie, kiedy papamobile przejechał dwa metry od nas.

Trzeci raz to był znów Wrocław i Kongres Eucharystyczny 31 maja 1997 r. Padało. No, w końcu to 1997 rok… Ale wytrzymaliśmy (wystaliśmy) do końca, na placu koło hotelu Wrocław, wznosząc co jakiś czas dzieci ramiona, żeby zobaczyły wyjątkowego człowieka. Żeby miały udział w tej historii, która rozgrywała się na ich oczach. Za niecałe dwa miesiące Polskę dotknęła historyczna powódź, a my, czyli moja rodzina, poznaliśmy w ten czy inny efekty spotkania z Janem Pawłem II….

A tak dziś wyglądała nasza kanonizacja: