“Ja tego nie czytam, ale….

… żądam zaprzestania. Żądam szacunku i nie pozwolę się obrażać. Urażać, ośmieszać, dotykać i traktować.”

Słyszę to wielokrotnie od osób, które chcą w jakiś sposób usprawiedliwić swoją obecność na moim blogu. Która zgoła nie jest obowiązkowa, nie jest konieczna, nie jest modna, trendy, srendy, itp…. Ale dziwnym trafem znają wcześniejsze, obecne, a może i przyszłe wpisy. Niektórzy nawet cytują! Z kartki, ze ściągi, tableta, a inni z niczego, czyli z głowy 😉

Jeden mały skromny blog, można powiedzieć – blożek… (jakie jest zdrobnienie od “blog”???) a tu tyle emocji. Jeden z lokalnych dostojników w rozmowie z moim współpracownikiem stwierdził nawet, że przyczyną wycofania się ze współfinansowania drogi w ramach schetynówek jest ….mój blog. Być może wpływa on bezpośrednio na wysokość zadłużenia gminy idącej ostro na rekord Polski. Ci, jak Pstrowski, jak Birkut, mogą już z radością zameldować wykonanie 100% planu! A nawet jego przekroczenie. Co tam zadłużenie, ważne, że dno jest ruchome… A zima im nie grozi, bo w razie czego w garażu stoi w pogotowiu ciepłowniczy wóz bojowy, czyli zakupiona za ponad 200 tysięcy polskich złociszy, kotłownia na kółkach 😀 Taki wynalazek i nowa usługa publiczna. Jak komuś zgaśnie w piecu albo się wychłodzi w chałupie, wysyła smsa z hasłem “Drzymała” i natychmiast kotłownia wyjeżdża na sygnale, aby podłączyć życiodajne ciepło. Uff… Jakże trafiony to był zakup! Co za przemyślność. Podobnież celowo władze gminy zlekceważyły konkurs “Gmina fair play”, aby z rozmachem i przytupem wystartować i wygrać (!) w nowej, autorskiej konkurencji – “Gmina fire play”.

Tyle ognia, tyle żaru i dymu. Można by obdzielić pół województwa 😉 Najwyższym etapem doskonałości połączenia ognia, dymu, żaru, wody, ropy, siarki, będzie zaczepienie kotłowni za lokomotywą jeżdżącą w kółko po parku, aby zrealizować w ten sposób dantejską ideę świata cylindrycznego. W środku kręgu sekretarz, z dobrotliwym, właściwym dla siebie uśmieszkiem będzie nucił – Lasciate ogni speranza, voi ch’entrate……

Ot takie tam dywagacje i popuszczone wodze wyobraźnie. Dla jasności – jest 11.00 w sobotę przed południem, nie przyjąłem jeszcze żadnych używek, choć żona kręci się przy ekspresie z kawą, a wg kalendarza, mamy chyba ostatni dzień przed adwentem.