Kłamca, kłamca…

Żaden to wstyd ani obraza dla kłamnika milickiego, jeśli nazwie się go kłamcą. W końcu od czegoś ten kłamnik się przyjął, przecież nie od jamnika… Ale ostatnio skłamał równie perfidnie jak i bezczelnie. Zarzucił wójtowi Miecznikowskiemu sfałszowanie oświadczeń majątkowych, co miałoby skutkować sprawą karną i utratą mandatu. Z nieukrywaną satysfakcją i nadzieją, kłamnik rozsiewał pomówienia i zarzuty. A nuż się przyjmie, a nuż zaskoczy….

Niestety “nie pykło”, nie zaskoczyło. Nadzór wojewody wyjaśnił sprawę jednoznacznie i zdecydowanie – “wójt nie złamał prawa, nie musiał wykazywać, iż był prokurentem spółki, ponieważ na dzień 31 grudnia 2002 roku funkcji tej już nie pełnił”.

Przeproszą? Nigdy. Sprostują? Po co? Prawo prasowe? Etyka? Wolne żarty… Po pierwsze prawo prasowe nie dotyczy czegoś, co nie jest prasą. A kłamnik nie jest. Etyka dziennikarska dotyczy tylko dziennikarzy. A tam pracują wynajęci propagandziści, inaczej – cyngle. Jeden z nich podpisywał tylko teksty przygotowane poza tzw. redakcją, w pobliskiej szkole leśnej. To o jakiej etyce mowa?

Pan wójt zażądał, z tego co pamiętam, sprostowania wraz ze zdjęciem autorki na pierwszej stronie. Mam nadzieję, że tego oczekiwania nie spełnią, bo choć tego nie czytam, to zalegające w sklepach egzemplarze, potrafią nieźle straszyć stroną tytułową zanim pójdą na przemiał.