Przeszliśmy z żoną mężnie i odważnie kolejną granicę wieku. Wieku dziecięco – młodzieżowo – dorosłego. Dlatego, że po 40. człowiek często bywa dzieckiem, chce być młodzieńcem, a pociesza się dorosłością. Nasze urodziny zbiegają się po pierwsze z rocznicą urodzin Jacka, po drugie z rozdaniem Oskarów. Nie rywalizujemy ze sobą w sympatii do Jacka, wprost przeciwnie jeśli chodzi o preferencje filmowe. Mnie nie bardzo podobała się “Dziewczyna z tatuażem”, przepadam z kolei za “Różą”. Lubię patos i historyczną zadumę oraz epicką rozwlekłość, nie przepadam za sunspensem, intryga i wartką akcją. Tak się chyba dobraliśmy – na zasadzie dopełnienia. Ale czym byłby ten blog, gdyby nie polecała go swoim znajomym?
Wszystkiego i najlepszego:) Do zobaczenia w Krakowie….
Poranek
Gdy słońce nad Krakowem leniwie się budzi
Przeciągając promieniem po rannych zamgleniach,
Ktoś jeszcze nie wypoczął, ktoś już się utrudził,
Dzień się wolno wystroił w niedopowiedzenia.
Gdzieś na Grodzkiej, Floriańskiej, czy innej ulicy
Jakaś nagła nostalgia zaprosi do wspomnień,
Gdy muzyka zachłannie obejmie, zachwyci…
W zaułku głos dziewczyny. I woła coś do mnie.
Dźwięk nucony na świecie, powraca uparcie,
Jakby z RMF Classic, porannych odsłuchów
Na Plantach tylko krzewy pojaśniały bardziej,
Świeżość się zatrzymała w zupełnym bezruchu.
Czuję ciągłe wahania niewiadomych – zmiennych,
Na słupie kilka nowych krzykliwych ogłoszeń,
Hejnał zabrzmiał na wieży spokojny, codzienny,
I słyszę głos wewnętrzny: „nastaw radio, proszę”.