To piękne hasło było tytułem, mottem wydarzenia, które 20 lipca, w sobotę, w malowniczym Radymnie odegrało się sugestywnie, plastycznie, obrazowo. Była to rekonstrukcja tragicznych wydarzeń, które miały miejsce od 1939 roku do 47, ze szczególnym nasileniem, strasznym apogeum, w 1943 roku. I chodzi głównie o Wołyń, choć ta ukraińska fala zbrodni dotknęła i Podole, i Lubelszczyznę, a przede wszystkim Małopolskę Wschodnią. Ileż przy tej okazji pokazało się wypowiedzi dezawuujących inicjatywę w Radymnie, ileż obruszeń, niesmaków, estetycznych …. A ja się pytam, co jest złego w ilustracji jednego z wielu historycznych zdarzeń, tak słabo udokumentowanych w polskiej historiografii? Co jest złego w takim środku wyrazu, który nikomu nie przeszkadza jeśli chodzi o Grunwald, Cedynię, Wał Pomorski itp.? Dlaczego ilustracja wydarzeń na Wołyniu jest niesmaczna, nieestetyczna i niewychowawcza? Inne – wprost przeciwnie…. pożyteczne. Tegoroczne obchody ludobójstwa na Kresach w 1943 roku ciągle nie mają należytego potraktowania w Rzeczpospolitej. Kiedy będą miały? Czy będą?