od ołówka do cyngla

Sytuacją patologiczną w Krośnicach zajmuje się coraz więcej instytucji, nie wyłączając, mam nadzieję, państwowych agend trzyliterowych. Czy określenie “patologiczna” nie jest czasem zbyt mocne, dosadne, na wyrost? Nie. Bo tam, gdzie ginie człowiek, patologia musi mieć się dobrze. “Mamy spotkanie z naszymi włodarzami”, mówili mieszkańcy, “czekamy na zdanie naszych włodarzy”, po czym wymieniali dwa nazwiska – Stasiak, Drobina. O ile w przypadku Mirosława Drobiny nie ma żadnej wątpliwości, gdyż jest wójtem, to w przypadku Dariusza Stasiaka mamy do czynienia z typowym językowym nadużyciem, którego to zainteresowany, z racji wrodzonej skromności, nigdy nie sprostował. Stasiak to nie żaden włodarz,, a urzędnik. Z typowymi zadaniami sekretarza – temperowania ołówków, przynoszenia papieru piśmiennego, adresowania korespondencji, a czasem doniesienia jej do adresata. Tak, tak. Może trochę przesadzam w szczegółach, ale mam rację co do zasady. Sekretarz to nie włodarz. Jego zadaniem jest obsługa rady i radnych. A nie ich pouczanie, strofowanie, ruganie, upokarzanie a w końcu – zaszczucie. A sam fakt uzyskiwania wynagrodzenia o wiele większego niż wójt – gospodarz gminy, jest patologii potwierdzeniem.

Inną patologią jest nielegalne wydawanie pisma o poziomie brukowca, za pieniądze podatnika, do prowadzenia kampanii nienawiści wobec opozycji, prawdziwej bądź urojonej. Napisałem kiedyś, że do pracy w tym brukowcu przyjęto cyngli, czyli speców od mokrej roboty. Miałem na myśli najemników, których przez lata wynajmował każdy, kto dał więcej, miałem na myśli “nadwornych” pisarczyków, apologetów władzy (płatników), twórców panegiryków na zamówienie. W najczarniejszych snach nie przewidziałem, że określenie cyngiel, mokra robota, znajdzie uzasadnienie w rzeczywistości. Tymczasem wystarczy w ostatnim “kłamniku” przeczytać tekst “O proteście i dezinformacji”, żeby zrozumieć, na czym polega rola “cyngla” czy opłaconego najemnika do brudnej roboty. Przemieszanie informacji z komentarzem, czyli szkolny i podstawowy błąd publicystyczny, wyrażanie własnych emocji i sympatii, a raczej braku sympatii do śp. Małgorzaty Powszek, przy jednoczesnym nieskrywanym uwielbieniu dla zleceniodawcy i pracodawcy oraz podstawowa nierzetelność faktograficzna. Przyjdzie czas na refleksję? Na rachunek sumienia? Na rozterkę etyczną? Nie. Bo cyngiel nie może mieć rozterek. Ma tylko wykonać zlecenie. Bez namysłu, bez emocji, bezmyślnie.