Ostatni

Ostatni tydzień pięknej pogody, ostatni tydzień kampanii wyborczej, mogłoby symbolicznie oznaczać niepogodę i burzę powyborczą. Ciągłe zachmurzenie i wieczny chłód. Wierzę głęboko, że tak nie będzie. Ze nie musimy skazywać się na smutę w masochistycznym odruchu co kilka lat. Na Dolnym Sląsku niewiele powinno się zmienić, wg sondażu Bogdan Zdrojewski zdobędzie 210 tys. głosów. To oznacza powtórzenie wyniku sprzed 4 lat, drugi jest Staszek Huskowski, trzeci Sławek Piechota. Muszę powiedzieć, że skład pierwszej trójki niezwykle mi odpowiada – merytorycznie, mentalnie, etycznie, a także. Co do Bogdana Zdrojewskiego, to pozycja monumentalna, stała i niezachwiana. Autorytet, prawdziwy mąż stanu, przy okazji modelowy przykład wypełniania funkcji publicznej. Staszek Huskowski, chodząca uczciwość, skromność, człowiek zasad a przy okazji kawał najnowszej i najzacniejszej historii Polski, takiej co to tylko – “chapeau bas”, najpełniej realizujący, jak nikt w polityce, arystotelesowską zasadę złotego środka. A Sławek Piechota do uczciwości i zacności dodaje niezwykłą, jak o nim mówią ludzie niekoniecznie związani z PO, pracowitość. Sam tego doświadczyłem wielokrotnie, gdy zawsze był do dyspozycji, świątek, piątek i niedziela. No i Marek Marszałek Lapiński. Też bardzo wysoko w sondażu. Najlepszy marszałek dla dolnośląskiej prowincji. Rozumiejący i czujący zasadę zrównoważonego rozwoju, i Dolnego Sląska jednej prędkości. W Miliczu i okolicach, zawsze na zaproszenie. Sam, z żoną Edytą albo razem z dziećmi. Człowiek do wszystkiego. Dzięki niemu mamy ścieżkę rowerową, dzięki niemu Krośnice mają za darmo tory kolejki.

No i jest nasz Cezary Sierpiński, który może się okazać czarnym koniem tych wyborów. Dlaczego? Bo mu się chce. Jeździć, spotykać z ludźmi, prowadzić trudne dysputy. Dzięki temu dostał 3 tys. głosów do sejmiku w 2010 roku. Ale wtedy walczył o te głosy z I. Miecznikowskim i D. Stasiakiem. Teraz jest z pewnością najbardziej wyrazistym kandydatem lokalnym. Tutaj wszyscy go znają, większość ceni, o czym świadczy zdroworozsądkowy apel Piotra Kozłowskiego do radnych o poparcie dla jednego kandydata, aby zmaksymalizować szanse wyborcze człowieka z Ziemi Milickiej. Panie Piotrze, pozytywnie mnie Pan zaskoczył – wyrazy szacunku. Szanse Cezarego zwiększa także charakterystyka naszej listy, z której 75% “kosi” Bogdan Zdrojewski, a reszta dzieli się pozostała kwotą. W tej sytuacji, na tej liście, 4-4,5 tys. głosów może zdecydować o mandacie. To sytuacja bez precedensu, nie ma jej żaden inny komitet wyborczy na Dolnym Sląsku.

Sprawa wyniku wyborczego jest ciągle otwarta, ale już można się pokusić o pierwsze spostrzeżenia. Po pierwsze jest dla mnie niepojęte, że 4 lata po fatalnej koalicji PiS – Samoobrona – LPR, posłuch znajduje ciągle polityka insynuacji, kłamstw i oszczerstw. “Ja coś wiem, ale nie mogę powiedzieć”, “wszyscy wiedzą, kim on jest”, czego pełno jest znowu w “książce – plotce” Jarka Samo Dobro Kaczyńskiego. Powraca, choć niechcący, wbrew sztabowi wyborczemu, etykietowanie, obrażanie, wyciąganie jakichś spraw z przeszłości. Prawdziwą twarz Kaczyńskiego pokazał wreszcie natomiast wczoraj u Lisa w TVP 2. Wrócił stary, dobry Jaro! I znów była jazda. Dzielenie Polaków, my – wy, wykluczanie i stygmatyzowanie – pewne środowiska, biała flaga, stanie na baczność, brakowało tylko ZOMO. Dzisiaj znów był sobą – strofował, karcił i pouczał dziennikarzy. A co! Już niedługo dożyjemy takich czasów, że szef PiS sam sobie będzie zadawał pytania i sam odpowiadał. Ostatecznie dopuści Pospieszalskiego albo Sakiewicza, pod warunkiem, że się zaopatrzą w klęczniki. Niebywałe – środek Europy, XXI wiek, a tu tyle zaścianka, ksenofobii i zwykłego chamstwa – nieźle to ilustruje ostatni spot PO, pokazujący koczowników z Krakowskiego Przedmieścia, stadionowe męty i nawiedzonych fanatyków zgrupowanych wokół jednej radiostacji. Na tych przynajmniej zawsze można liczyć – zdzielą parasolką, strzelą w pysk kogo trzeba albo wywalą chociaż języki do kamery. Widać wyraźnie motyw przewodni nie daj Boże przyszłego pisowskiego rządu – wymierzyć karę za męczeńską śmierć w Smoleńsku, za ruska trumnę i zdradę o świcie. Te brednie ciągle mają jeszcze swoich wyznawców.

Drugim zaskoczeniem a nawet szokiem tej kampanii jest Palikot. Skandalista, zadymiarz i pyskacz otrzymuje nadzwyczajną premię za łamanie stereotypów, burzenie obowiązującego porządku i nadzwyczaj sumienną i konsekwentną autokreację. Dostaje 3-4 wynik, a co symptomatyczne wygrywa w większości szkół w akcji “Młodzi głosują”! W wypowiedziach młodzieży powtarza się motywacja odrzucenia obecnego establishmentu, a także uznania skandalizujących akcji, prowokacji, odwagi w piętnowaniu, często wydumanej przecież, nietolerancji. Palikot jest kupowany przez młodzież z jego nachalnym antyklerykalizmem, szczególnie w momencie, kiedy księża tak gremialnie i jednoznacznie włączyli się w walkę polityczną. Już nie obowiązują nawet pozory, z ambony płyną jednoznaczne wskazówki wyborcze, instrukcje polityczne – nie przewracać kartek, wybierać jedynkę, głosować na PiS, bo tylko oni kierują się nauką kościoła. A młodzież nienawidzi hipokryzji i jest na nią szczególnie wyczulona. I nie dowierza, że misję odnowy moralnej kraju, w duchu katolickim, przeprowadzą dwie żony Gosiewskiego kandydujące do sejmu, realizując w ten sposób modelowo pisowski program polityki prorodzinnej, czy rozwodnicy Dorn i Kamiński albo Jolanta Szczypińska sfotografowana swojego czasu w czułym uścisku z …. osobą o szczególnym statusie, dumnie trzymającą różę w zębach. Albo Wojciech Jasiński dawny działacz PZPR, Andrzej Kryże sędzia stanu wojennego czy Karol Karski ZSP – Ordynacka. Nie wierzą, że duchową misję odnowy, zgodną z Ewangelią, wypełni Marta Kaczyńska w drugim związku małżeńskim, tym razem z działaczem SLD, pretendującym do czołowej roli w PiS.

Zresztą prawdziwy obraz PiS najlepiej widać tutaj, na tzw. dole. Kto tam nadaje ton, kto jest w pierwszej linii. Stronnicy i zwolennicy śp. burmistrza Mielocha, którzy oddawali mu swe poparcie, płoty czy samochody w kampaniach wyborczych. A potem bez zastanowienia stworzyli z nim koalicję, za stanowisko wiceburmistrza i kilka pomniejszych, wiernie realizując program SLD. Bo jednego nie można byłemu burmistrzowi zarzucić, że nie był wierny programowi SLD, mocno przecież zakorzenionemu w PZPR.

Trzecie spostrzeżenie dotyczy SLD. Nigdy by mi do głowy nie przyszło, że można tak beznadziejnie prowadzić kampanię wyborczą i roztrwonić niemałe przecież poparcie. Nie mogę zrozumieć, jak można nie wykorzystać A. Kwaśniewskiego, L. Millera, J. Oleksego, J. Piechoty, W. Kaczmarka, J. Hausnera, ludzi, z którymi mogę się nie zgadzać, ale muszę przyznać, że są merytoryczni, doświadczeni. Jak z takim potencjałem można skończyć w kabarecie? Bo rola Napieralskiego sprowadza się dziś do kabaretowej obecności w różnych miejscach – sklepie, łódce, rzeźni, kopalni i parku, gdzie zresztą jest lekko molestowany. Jeśli poparcie dla partii kształtowane jest przez pryzmat lokalnych elit, to faktycznie SLD nie ma lekko. Ostatnio radna z tej listy oświadczyła, że nie jest prawdą jakoby była przeciwna budowie zalewu w Miliczu. Ze to manipulacja i kłamstwo. Wcześniej zagłosowała przeciw zmianom w Wieloletnim Planie Inwestycyjnym, w którym zapisuje się środki na ten cel. W ten oto sposób dożyliśmy czasów, kiedy akceptację wyraża się poprzez głos na “nie”. Można powiedzieć, że to odkrycie w demokracji samorządowej na niebywałą skalę – aprobata negacyjna. Im bardziej jestem na “nie”, tym bardziej akceptuję i popieram. To dość trudne, przyznaję i skomplikowane. Muszę uważać, żeby się nie pogubić.

Czego na 4 dni przed wyborami życzę wszystkim, którym zależy na ojczyźnie, tej dużej i tej małej. Uważajcie, żeby si nie pogubić, szczególnie w drodze do lokalu wyborczego…..