Gender jest z pewnością królem końcówki tego roku. I nie chodzi o naszego dawnego kolegę redakcyjnego, piszącego o sporcie w “Gazecie Milickiej”, ale o nurcie światopoglądowym, w który przekształciły się prace nad społecznymi rolami płci, zapoczątkowane w latach 50-60 w USA. W przeciwieństwie do moich znajomych, którzy dość pobłażliwie, prześmiewczo i ironicznie traktują problem, zauważam w tym duże zagrożenie cywilizacyjne, ogólnoludzkie. W sposób oczywisty nie dotyczy ono Afryki, Azji, pewnie Ameryki Łacińskiej, ale już dla naszego kręgu kulturowego może być wyniszczające. Zaprzecza bowiem istocie i fundamentom biologii, czyli naturalnemu prawu rzeczy. Jeżeli płeć ma być w przyszłości definiowana jej społeczną, kulturową funkcją, to ja ze względu na spore umiejętności kulinarne mógłbym zostać … kobietą! Skoro już dzisiaj, w przedszkolu na Sląsku, dzieci miały zamieniać się rolami społecznymi, to ja, za takie wychowanie dziękuję:
“Rodzice dostali do wglądu także plan pracy na cały rok. Jego treści wciąż oscylowały wokół »zamiany ról«, na przykład w bajkach. Dyrekcja kupiła książeczki „Gdybym była chłopcem” i „Gdybym był dziewczynką”. Rodzice w przedstawionych im materiałach ze zdumieniem odkryli pomysły na opowiadanie bajki o „Kopciuchu”, na mówienie dzieciom o „rycerkach”, propozycję przyniesienia przez dzieci do przedszkola ulubionych misiów, które będzie można przebierać raz w spodenki, a raz w spódniczki.” Dla wyjaśnienia – projekt padł, bo wszyscy rodzice wycofali dzieci z owego “eksperymentu”.
Przebojem roku stało się niespodziewanie słowo “referendum”, które uruchomiło duże pokłady aktywności obywatelskiej i w Bytomiu, i w Ostródzie, i w Warszawie oraz tutaj – Miliczu i Krośnicach. W ocenie naszych lokalnych referendów także różnię się z moimi przyjaciółmi i nie nazywam ich nieudanymi. Owszem – nie doprowadziły do rozstrzygnięcia natychmiastowego, ale dadzą efekt, czego jestem pewien, już podczas najbliższych wyborów. Szczególnie wydarzenia w Krośnicach musiały być wstrząsające dla tamtejszego establishmentu. Tylko 170 głosów zabrakło, aby w głosowaniu jawnym, odwołać wójta i jego patrona. Co będzie w głosowaniu tajnym, kiedy sam udział w wyborach nie będzie określaniem się po stronie przeciwników i nie będzie do tego potrzebna nadzwyczajna odwaga? Taka, jaką wykazał się prawdziwie obywatelski ruch, który wbrew szykanom, próbom zastraszania, z kuriozalnym żądaniem przeprosin i pogróżkami wobec superodważnej pani Joanny, konsekwentnie i metodycznie demaskował gminne patologie. Jeżeli utrzymają koncentrację, wzajemne relacje oparte na zaufaniu i szacunku, a przede wszystkim szczerość wobec współmieszkańców, to efekt ich pracy okaże się bardziej okazały niż się to komukolwiek dziś wydaje.
Negatywnym zjawiskiem w tym roku było dla mnie zniszczenie klubu, któremu poświęciłem kilkanaście lat swojej aktywności. Zresztą mniejsza o mnie – zawodnicy, wychowankowie zostali pozbawieni swojej drużyny, prywatni sponsorzy nagle zorientowali się, że przez lata wykładane ich prywatne pieniądze, wyrzucone zostały w błoto. W ten sposób zniszczono w tej działalności wartość, kto wie czy nie najważniejszą, zaufanie. Nie będzie łatwo jej odbudować, ale zrobimy to. W nowej hali, na otwarcie której przyjedzie Damian Wojtaszek – reprezentant Polski. Zresztą nasza hala sportowa, nie wiedzieć czemu, stała się głównym punktem dyskusji na sesji rady w Krośnicach… Urzędnik średniego szczebla ma z nią najwyraźniej kłopot, bo coraz częściej przychodzi mu odpierać, słuszne zarzuty, formułowane przez Waldka Zimnego. Człowieka, który sport zna z życia, a nie teorii, który wie, jak powinna wyglądać pełnowymiarowa hala, choćby do siatkówki. Zanim przystąpiliśmy do budowy naszego obiektu, obejrzeliśmy w Polsce 7 podobnych konstrukcji, w tym halę przy szkole sportowej w Częstochowie, gdzie talenty siatkarskie w popularnym Norwidzie szlifuje dyrektor Krzysztof Wachowiak. Po rozmowie z nim, wybraliśmy projekt bliźniaczy, bo uznałem, że ktoś, kto wychował Piotra Gruszkę, Łukasza Żygadłę czy Pawła Woickiego, ma pojęcie o funkcjonalnych obiektach sportowych. Czy takie pojęcie ma autor pomysłu na halę w Krośnicach? Nie wiem. Wiem tylko, że są trzy zasadnicze różnice pomiędzy nimi:
- nasza hala jest tańsza, trudno temu zaprzeczyć, prawie dwukrotnie, (3,8 mln zł wobec 7,2 mln, jeszcze przed remontem dachu…)
- jest większa i pełnowymiarowa dla rozgrywek oraz szkolenia (m.in. 3 boiska do siatkówki w “poprzek”)
- jest szczelna – nie przecieka.
Może to błahostki, może nie. Ja, budując coś mniejszego, za dwukrotnie większe pieniądze, miałbym trochę pokory. Tylko czy nie za wiele wymagam? Mniej nie musi oznaczać taniej, skoro utrzymanie urzędnika w Krośnicach kosztuje podatnika więcej niż wójta…. A przeciekanie dachu? Wielka mi rzecz! Ludzie dzięki temu mają zajęcie, dzieci trochę popracują – nic im nie będzie – a i w handlu trochę ruchu – wiadra, miski i ścierki mają wzięcie jak nigdy.
No. Myślę, Darku, że następnym razem pomyślisz, zanim wyskoczysz jak Filip z konopi z podobną bzdurą. Albo i nie. Ale to już twój problem.
Moim miłym obowiązkiem jest podziękować wszystkim, którzy oddali swój głos obdarzając mnie wielkim honorem – uznaniem, że dobrze wykonuję swoją rolę. Myślę, że to uznanie jest na wyrost, ale ze zdumieniem obserwowałem, jak dużą mobilizację wywoływał ten plebiscyt. Jak wielu ludzi się tym przejmowało. To było bardzo przyjemne. Za tę przyjemność wszystkim serdecznie dziękuję. Aha – ja swój głos oddałem na Roberta Adacha 🙂