to skutek efektu cieplarnianego?

Długa i przykra zima dała mi po raz kolejny asumpt do dworowania sobie z poglądu mojego syna, że żyjemy na świecie, w którym gołym okiem daje się zaobserwować efekt cieplarniany. – Te siarczyste mrozy w kwietniu, to wg ciebie, ocieplanie klimatu? Podrwiwałem sobie bezkarnie. – A ten zimny maj i czerwiec też? Aż przyszedł lipiec. I nagle ups…. O do licha, coś w tym jest… Kiedy z trudem znosiłem ponoć chłodny lipiec w Chorwacji (codziennie powyżej 30 st. Celsjusza!) z Polski dostałem telefon – Hej, jak tam macie? Bo u nas “trzydziestka” nie schodzi ze skali, informował mnie znajomy. Adriatyk wydawał się niezwykle ciepły ze swoją wodą w temperaturze 22 °C, ale przeżyłem szok, kiedy kolega z pracy, dzwoniąc z Unieścia, powiedział – Kurcze niewiarygodne, dziś woda w Bałtyku ma 22 °C! Co się dzieje, pomyślałem? Może to faktycznie działa? To znaczy ten efekt, cieplarniany…Swoją drogą to ciekawe, że dwa tygodnie upałów wystarczyły, by ze sklepów zniknęły wszystkie wentylatory, niemożliwie podrożały klimatyzatory i środki do wypełnienia urządzeń chłodzących. I tylko u mojego zięcia w zakładzie nadal trwa promocja na “nabicie klimatyzacji” i ozonowanie instalacji w samochodzie 🙂 Jak sobie miliczanie radzą z upałami? Między innymi korzystając z naszego zalewu. Z bezpłatnej kąpieli i plaży. Widać, jak wiele to znaczy dla naszych mieszkańców…. Dzięki Bogu, nie dotyka nas tegoroczne przekleństwo polskich kąpielisk, czyli czarna seria utonięć. I niech tak zostanie. Zalew z każdym miesiącem będzie piękniał, bo rozpoczęliśmy już budowę pełnego zaplecza i za rok o tej porze obiekt ten będzie lśnił pełną krasą swoich walorów. Mam nadzieję, że to czytasz panie prezesie Michale i wiesz, jakie są wobec Ciebie oczekiwania 🙂

Skala oczekiwań z roku na rok rośnie wobec Haliny Smolińskiej, kobiety – instytucji, która od lat z coraz większym rozmachem organizuje w Potaszni “Festyn koński”. W tym roku ilość zaparkowanych samochodów, a w ślad za tym, uczestników imprezy, była oszałamiająca, z pewnością liczona w tysiącach. I to wszystko bez dofinansowania i bez wsparcia z gminy, z symbolicznym budżetem niecałych … 3 tysięcy złotych! No, ale Halina nie należy do ulubionych działaczy obecnego burmistrza, może dlatego że w przeciwieństwie do nich, potrafi z niczego zrobić coś. W roku bez Dni Milicza, zorganizowała alternatywną imprezę, daleko na wsi, bez pieniędzy, ale z ogromną masą energii, nieprzebranymi inicjatywami i gronem sprawdzonych społeczników. Halina to tytan pracy, dlatego jest tak niewygodna dla obecnego burmistrza.

Tymczasem jego kumpel z Krośnic, urzędnik średniego szczebla, zaangażowany pilnie w wybielanie swojej roli w ostatnich tragicznych wydarzeniach w tej gminie, zupełnie odleciał. Czy to efekt ocieplenia, czy inna przypadłość, to już zupełnie nowa historia. Wszystko na to wskazuje, że więcej od psychologa będzie w niej miał do powiedzenia …. prokurator. Czy tak będzie – przekonamy się już wkrótce.