Coś nie układa się życie powyborcze największej parlamentarnej opozycji. Najpierw, w ramach rozliczeń za wynik i przegraną, ukarano krytyków kampanii wyborczej. Nagrodzono zaś tych, którzy za kampanię odpowiadali, dawali jej twarz i doprowadzili partię do szóstej z kolei porażki. Następnie jednocząc prawicę nastąpił kolejny podział PiS-u, co w żaden sposób nie psuje humoru przewodniczącemu, a co najważniejsze, nie podkopuje jego pozycji. Mówiąc “na szczęście” nie ironizuję, bo z punktu widzenia PO, Jarosław Kaczyński na funkcji szefa PiS-u jest wartością nieocenioną. Jest gwarantem kolejnych zwycięstw PO bez szczególnie wielkiego wysiłku. Sto lat panie Jarosławie!
Mają się dziś z pyszna wyborcy PiS-u, którzy muszą przełykać kolejne rozbicia, dzielić swoje sympatie pomiędzy dotychczasowymi liderami. Mają się dziś z pyszna katolicy a także hierarchia kościelna, tak mocno zaangażowana w wybory, kiedy Jarosław Kaczyński ogłasza powrót gilotyny do polskiego wymiaru sprawiedliwości. Przez kilka dni trwają nawet pseudoteologiczne wygibasy, aby w naukę Kościoła wpisać prawo odbierania życia. Aż do wczoraj, gdy papież Benedykt VI jasno i zdecydowanie mówi “nie” karze śmierci. Bez wyjątków, bez kompromisów. Nie i już. Niezły pasztet zgotował sobie, a także ojcu dyrektorowi i dyrektoropodobnym hierarchom, Jarosław Kaczyński licytując się w ludycznym populizmie z pięknym Zbyszkiem. Niewiele zresztą brakowało, żeby się udało. Sam, przyznaję, wielokrotnie niesiony emocjami – gniewem, wściekłością, domagałem się w duchu stryczka, szafotu czy nawet kawałkowania dla zwyrodnialców gwałcących dzieci, mordujących ciężarne kobiety, itp, itd. Ale kiedy przychodzi opamiętanie i refleksja, intelektualnie nie jestem w stanie pogodzić odbierania życia z nauką Kościoła. Nie mogę też zgodzić się na to, że ewentualne wpisanie do kodeksu karnego “najwyższego wymiaru kary” postawi nasz kraj w jednym rzędzie z …Białorusią! Bo to jedyny kraj w Europie, gdzie nadal fizycznie wykonuje się karę śmierci. A jak to potrafi pogodzić Jarosław Kaczyński? To już jego (kolejna) tajemnica. Ale niech tam. Na szczęście to problem jedynie teoretyczny. I oby takim pozostał. Jeszcze raz – sto lat!
Nie jest problemem teoretycznym kompletny bajzel w PZPN. Regularnie powracający, odnawiający się z podziwu godną konsekwencją. Określenie “leśne dziadki”, które przylgnęło do szemranego towarzystwa jeszcze za czasów śp. Mariana Dziurowicza, wypisz wymaluj cudnie pasuje do dzisiejszej menażerii. Cwaniaków, naciągaczy i magów marnej konduity. Przez lata udało im się utrwalić w ludziach przekonanie, że piłkarze, od klasy C do ekstraklasy, od trampkarza po reprezentanta, działacze i społecznicy są dla PZPN -u, a nie odwrotnie. Dlatego nie trzeba się z nikim liczyć, nikogo słuchać, spokojnie można “kręcić lody”, a cena kupowania sobie lojalności i posłuszeństwa jest nadzwyczaj niska. Ta patologia doprowadziła do skandalu z korupcją w tle, za którą złożono już pierwszą ofiarę w postaci sekretarza generalnego. Tylko naiwne dziecko jest w stanie uwierzyć, że czysty jak łza jest prezes, obdarzony przez naturę nadzwyczajnymi talentami. Oprócz powszechnie znanego talentu piłkarskiego, Grzegorz Lato potrafi błysnąć koszarowym dowcipem, popisać się podwórkową erudycją czy w ogóle finezją drewnianego kloca. Czyli niezła siara szykuje się nam za kilka miesięcy na Euro 2012.
A propos Euro – coś mi się wydaje, że wraca pomysł na mistrzostwa w Krośnicach. Po cóż innego odkupywano by spichlerz/hotel? To interesujący projekt, tym bardziej, że materiały reklamowo – promocyjne są gotowe. Wystarczy tylko po nie sięgnąć, nie wszystko chyba udało się spalić. Pytanie kto powinien być dla kogo nasunęło mi się na wieść, że gmina pozyskuje od starostwa informacje, kto buduje indywidualną oczyszczalnię ścieków, po to, by na każdego nasłać kontrolę powiatowego inspektora nadzoru budowlanego. W ten sposób nadzór ma huk nadprogramowej, nikomu niepotrzebnej roboty, mieszkańcy mają zamieszanie i pewnie stres, wynikające z seryjnych kontroli, a urzędnicy w gminie mają ubaw, że udało im się zrobić komuś na złość, że po raz kolejny udało się utrudnić. Smieszne, co? Boki zrywać….
Mam nadzieję, że jutro nam będzie do śmiechu i po latach zlejemy wreszcie Włochów, o sile których stanowi przede wszystkim …. Michał Lasko, grający w polskim Jastrzębiu. Zresztą syn Lecha 🙂 Tego życzę sobie, Zibiemu, Pokrivaczowi, wszystkim miłośnikom i znawcom tej najpiękniejszej dyscypliny sportu.
Wiernej czytelniczce Małgosi życzę, aby lektura historii kolejki wąskotorowej jej nie uśpiła. Głowa do góry :))