zakuty łeb, to nie rycerz

Wizyta konsula honorowego RP na Ziemi Milickiej nie jest chyba sytuacją codzienną. Chociażby z tego względu przyjazd Zeeva Barana z Jerozolimy musiał być wydarzeniem wyjątkowym. Tak, jak wyjątkowy z niego człowiek – dobroduszny, prostolinijny i … z dużym dystansem do Izraela, jego mieszkańców i cech narodowych. Przy tym bardzo analityczny i skrupulatny; z jakiegoś w końcu powodu najsłynniejsi szachiści to Żydzi 🙂 Zeev Baran zostawił po sobie nie tylko miłe wrażenie, ale także napisaną przez siebie książkę pt. “Żelazny testament” o samolotowej katastrofie w Gibraltarze i trochę deklaracji o możliwej współpracy, wymianie młodzieży itp. Ponieważ wszędzie, gdzie się pojawiliśmy – w restauracji, w mieście, wśród robotników w lesie i nad stawami, wzbudzał pozytywne wrażenia, zastanawiałem się, gdzie jest ten polski, a szczególnie małomiasteczkowy, antysemityzm czy szowinizm? [????]

Nie minęło parę dni, jak przeczytałem o pobiciu na Korfantego w Miliczu czarnoskórego wolontariusza z Francji. Dwóch zakompleksionych debili postanowiło wykazać swoją męskość nie w walce, nie w pojedynku, ale w typowym dla żulii napadzie – dwóch na jednego, na mniejszego, na słabszego, na niepełnosprawnego. Żenada, wstyd, poruta. W czasach mojej młodości sytuacja nie do pomyślenia. Nawet w bójkach były jakieś zasady. No, ale wtedy “Chłopcy z Placu Broni” były lekturą obowiązkową i opiniotwórczą. Teraz zamiast lektury, wzorcem jest łysy, zakuty łeb, który nie tylko nie jest w stanie zrozumieć, ale i przeczytać “patriotycznej” oprawy na trybunie sławiącej żołnierzy wyklętych, powstańców Warszawy, żołnierzy AK. Co powiedzieliby wam dzisiaj żołnierze Łupaszki, Wilka, Ogień, Kuraś czy Lalek?

Że, aby być rycerzem, nie wystarczy zakuty łeb???