Jakże tragicznie zaczął się ten pierwszy dzień wiosny… Niby początek był obiecujący – najpierw -3 na powitanie poranka, potem śmiały atak słoneczny i koło południa zrobiło się +10, niesamowite! Przy okazji bardzo wyżowa pogoda ogromnie rozświetliła dotychczasową szarość zimy. Wiosna przyszła do nas 3 marca, wkroczyła na Ziemię Milicką trochę dumna i wyniosła, przypominając porannymi fanaberiami o “świeżej” przeszłości, że jakby co może wrócić i mróz przywrócić. Ale już jest i to jest najważniejsze. Tak ładnie rozpoczęty dzień, skończył się tragicznie… Wiadomości z Zagłębia były coraz gorsze, każda następna. Wydawało mi się zawsze, że kolej jest najbezpieczniejszym środkiem lokomocji, wierzyłem w to zawsze “wsadzając” do wagonu moje dzieci wracające z domu na studia…
Do milickich samorządów wiosna przyszła trochę wcześniej. W powiatowej inwestycji sztandarowej – zalewie przy Wojska Polskiego – trwała nawet całą zimę, roboty nie zostały przerwane nawet na tydzień, nawet wówczas, gdy mrozy osiągały ponad 20 stopni. We wspólnym przedsięwzięciu samorządowym PGK Dolina Baryczy w połowie lutego także pojawiły się pierwiosnki w postaci nadziei na współpracę. Ta konieczność współpracy zrozumiana została co prawda w obliczu bardzo poważnych trudności finansowych, wobec których nie dało się już prowadzić polityki przeciw wszystkim, ale zawsze to coś. Zgromadzenie wspólników trwa nadal, a dopóki trwa, jest nadzieja, promyk nadziei, na lepsze jutro.
29 lutego wiosna zajrzała także do ratusza i przyniosła …. budżet. Niby niewiele, a radości wiele. Bo przeciwników budżet miał nie byle jakich z samym burmistrzem i królem Milicza na czele. Na szczęście RIO przywróciła właściwy wymiar rzeczy, mimo że po raz pierwszy musiała rozstrzygać kwestię czy burmistrz może wbrew radzie “ukatrupić” swój budżet. Niesamowite… W kilku samorządach radni próbowali utrącić budżet, który zawsze przedstawia burmistrz, ale nigdy jeszcze radni nie bronili budżetu przed burmistrzem! I to skutecznie. Szacunek.
Co by nie mówić, pewne patologie zaczynają być prostowane. A to, że mają miejsce, to oczywiste, niedobrze tylko, że się z tym zaczynamy oswajać, a nawet przyzwyczajać. Przykład pierwszy:
Trwa dyskusja na temat tego czy w Krośnicach na terenie dawnego szpitala powinien obowiązywać nowy plan zagospodarowania przestrzennego, który dla tego miejsca został arbitralnie wyłączony, tworząc cywilizacyjną czarną dziurę, z negatywnymi skutkami społecznymi, gospodarczymi a także urbanistycznymi. Sekretarz na tę dyskusją ma następującą odpowiedź cyt. – “Gmina robi to, co chce”. Kropka, koniec. Zbaranieli nie tylko dyskutanci, zamurowało nawet protokolanta, który z wybałuszonymi oczyma, próbował rozeznać czy to żart czy nieżart.
Przykład drugi, jeszcze śmieszniejszy:
Przychodzi jakieś pismo, w sprawie bla, bla, bla. Podpis wójt. “Niniejszym upoważniam sekretarza do wszystkiego, bo on wie wszystko, a podjęte przez niego (przez omyłkę tylko pisane przez małe “n”) zobowiązania z góry uznaję i są one dla mnie wiążące”.(!!!)
Cytat z głowy, oddaje sens, ale niedosłowne brzmienie, w razie czego mogę ten smaczek zamieścić. Wójt już nie udaje, że nie ma tam żadnej władzy, on to na piśmie potwierdza! Jasno i zdecydowanie informuje, kto podejmuje decyzje, kto je wykonuje i dla kogo są wiążące. Wójta z jego urzędem łączy już tylko pensja. Smieszne, co??
Aż się chce zapytać za Gogolem -“Z czego się śmiejecie? Z samych siebie się śmiejecie.”
Bardzo śmiesznie było ponoć na sesji, na której radni wykazywali niezwykłą troskę o mienie, w owej “czarnej dziurze”, którą swoją decyzją stworzyli. Najwyraźniej niechętnie odbierają inicjatywę trwałego zagospodarowania tego terenu, dla którego przeznaczeniem, jak się okazuje jest właśnie “czarna dziura”. Szczególnie mocno przeciwko sprzedaży opowiadał się radny, który zasłynął tym, że onegdaj opędzlował wioskowy kombajn a pieniądze przez pomyłkę przelał sobie na konto. Można by powiedzieć, że w ten sposób drogi kombajnu, wsi i pieniędzy radykalnie się rozjechały. Wyczyn wielki, bo kombajn też niemały. I cicha sprzedaż to prawdziwa sztuka. Ale poczekam na tego pana w milickim szpitalu, wcześniej czy później tam trafi. I zapytam – a jakie kombajny należałoby sprzedać, żeby spłacić dług po szpitalu, także krośnickim, żebyśmy dzisiaj spokojnie mogli się leczyć? I ile musiałoby być tych kombajnów? I skąd je brać? No co panie radny – kombajnisto? Skąd?
Obejrzałem “Spadkobierców” z Georgem Clooneyem. Nie mam pojęcia, jak on mógł nie dostać Oscara! To niebywałe. Głupia Akademia.
W ostatniej scenie żegna swoją umierającą, niewierną żonę słowami: “żegnaj moje kochanie, żegnaj mój przyjacielu, żegnaj mój….smutku”.
Piękne, co?