Bojkot!

Nie wiem czy to wstyd czy nie, ale zgadzam się z Jarosławem Kaczyńskim w kwestii bojkotu dyplomatycznego Ukrainy w czasie EURO 2012. Mierzi mnie to tłumaczenie, że w ten sposób wpychamy ten kraj w objęcia Moskwy, że nam nie wypada, że nic takiego się jeszcze nie stało. Otóż stało się. Haniebnie i skandalicznie potraktowano nie tylko byłego premiera, szefa rządu, ale także kobietę. I to Polska, która powinna być szczególnie wyczulona na punkcie przestrzegania praw człowieka, może mieć tutaj wiele do powiedzenia. To Polska, jako pierwszy kraj, który uznał niepodległość Ukrainy, ma szczególne prawo do wyrażenia sprzeciwu i oburzenia. I należy to zrobić. Tego oczekuję od rządu, w którego składzie aż się roi od byłych opozycjonistów i dysydentów, tego oczekuję od prezydenta, który powinien wziąć w obronę kobietę poniżaną i maltretowaną w posowieckim łagrze. Kryminalista Janukowycz sam z siebie nie zdobędzie się na gest przyzwoitości. Bojkot pokaże Ukraińcom, w jakim stanie znajduje się ich państwo, jak postrzegane są jego władze, jakim autorytetem cieszy się za granicą ich prezydent. Bojkot jest jedyną obecnie szansą na zmianę sytuacji.

Trochę się niepokoję, że mamy też lokalny mały bojkot, nie wiem tylko czego i dlaczego. Po znaczącej nieobecności burmistrza na otwarciu ścieżki rowerowej, inwestycji współfinansowanej przez gminę Milicz, o czym zostałem poinformowany faksem po południu, w przeddzień uroczystości (taka nowa świecka tradycja), ku mojemu najwyższemu zdumieniu, postanowił on także zbojkotować święto 3 Maja(!). I to uroczystości, do udziału w których próbował nas (powiat) zaprosić, czyli odśpiewanie hymnu i msza św. Ani do jednego, ani do drugiego nie trzeba mnie specjalnie zapraszać. Ale zaprosić do siebie gości i samemu nie przyjść, to faktycznie niezły numer… Cała ta historia skończyła się tak, jak się zaczęła, czyli szopką. Po zamieszczeniu na stronie powiatu programu święta, dostaliśmy faksem (a jakże) zaproszenie do …wspólnych obchodów. Odpowiedzieliśmy – dobrze. Jeśli wspólne obchody, to także wspólne poniesienie kosztów. O nie – odpowiada burmistrz. – Niedobrzy radni zabrali mi pieniądze, więc płaćcie tylko wy! Ja mogę sfinansować podniesienie flagi na maszt i …mszę świętą. No, tego było już za wiele. Jest wiele okazji na strojenie sobie żartów, ale robić sobie jaja z 3 Maja, to już jest niesmaczne. Na koniec zrobił unik i w ogóle nie przyszedł. A co by było, gdybym zamiast do Cieszkowa, w dobrej wierze poszedł pod urząd gminy? Podnosiłbym flagę z panią Magdą? Czy z panem Rysiem? Zdzisiem?

Jak wyczytałem w gazecie, burmistrza nie było także tego roku, na jego ulubionym święcie, 1 majowym, pod jego ulubionym pomnikiem ku czci żołnierzy radzieckich. W gronie różanych kombatantów i ludowych weteranów. To już bojkot na całej linii. Totalny. Aż się boję, że następnym krokiem mógłby być bojkot otwarcia piramidy azteckiej, wiadomo gdzie…. Mógłby się urzędnik średniego szczebla bardzo zdenerwować. A ma ostatnio powodów do “nerw” niemało. To jeden, to drugi sołtys coraz głośniej upomina się o fundusz sołecki, niektórzy upominają się o remont dróg gminnych, a całe tłumy ruszyły do budowy przydomowych oczyszczalni ścieków, uznając jednocześnie (i słusznie) urzędnika średniego szczebla za aroganta i bufona. Nerwy mu nie wytrzymały, kiedy wygłaszając kolejne kazanie dla radnych (urzędnik średniego szczebla!), zrecenzował prace zarządu powiatu. W tej recenzji uznał, że powiat nie powinien budować ścieżek rowerowych… Pewnie ma pan rację urzędniku, ale należy odpowiedzieć sobie na pytanie – kto by ją wówczas wybudował? Przecież nikt się nie kwapił. A dzięki nam jest. I to jak jest! Pewnie powiat nie musiałby budować też zalewu w mieście. Ale kto by go wówczas wybudował? Hmm? Burmistrz nie, bo pierwsze co zrobiło, to zrezygnował z nieodpłatnego przejęcia 40 ha pod budowę dwóch akwenów. Orlika być może też nie musieliśmy budować jako pierwsi, tylko wówczas przepadłoby 330 tys. zł, które przeznaczone były na Milicz, gdyż gmina wycofała się z wniosku. I tak dalej, i tak dalej….

A w sprawie ścieżki nie ma się co napinać, ludzie nogami (rolkami i rowerami) codziennie oceniają jej przydatność. W ciepły weekend nawet 3500 korzystających! Myśli pan, że tylu wejdzie do przemysłowej kolejki, ciągniętej przez lokomotywę z cegielni? Oby…

Gdy rozum śpi….

No śpi, częściej niż można by przypuszczać. Słodko drzemał, a ostatniej komisji budżetowej, gdy radna Joanna ni z gruszki ni z pietruszki oskarżyła zarząd, a przede wszystkim mnie, o to że, oszukaliśmy ją w trakcie załatwiania wszystkich formalności związanych z planem B i oddłużeniem milickiego szpitala. Na czym miało polegać oszustwo? Na tym, że informowaliśmy wszystkich, więc także ją, że firma parabankowa, mająca obsłużyć to zadłużenie, niejaka MW Trade, zrezygnowała na 3 dni przed terminem złożenia wniosku w Warszawie i zmusiła nas w trybie superekspresowym do wybrania innej firmy parabankowej, czyli Magellana. Który w ciągu 2 dni wyłożył 10 milionów złotych na zapłatę, pozostałego po oddłużeniu zobowiązania. Dlaczego mielibyśmy kłamać, dlaczego oszukiwać? No! Tu się dopiero pojawiają smaczki i domysły….

Firma parabankowa……

Finanse……..

Oddłużenia……

Prowizje….

Działki albo udziały……

Dole, kasa, siano, konto, itp…….

No, co? Wiadomo! Ten, kto jej podpowiadał albo kazał rzucić podejrzenie, dobrze wiedział, o czym mówi. Ma w tym ponoć niezły dorobek i solidne doświadczenie, o czym coraz głośniej mówią tak zwani dobrze poinformowani.

Nic z tego. Pismo z 25 lipca 2011 roku, podpisane przez prezesów zarządu, nie pozostawia żadnych wątpliwości, żadnych niedomówień – MW Trade rezygnuje ostatecznie z obsługi zadłużenia. Czarno na białym, kawa na ławę, łopatologicznie. Czy to coś zmieniło? Czy pani Joanna się opamiętała? Czy może przeprosiła, odwołała? Nie. Okazało się, co mnie trochę zdumiewa, że razem z rozumem poszła spać przyzwoitość, a być może i honor. Jeśli w ogóle, kiedykolwiek się spotkali…

A mam pełne prawo w to powątpiewać, od chwili, gdy ta sam radna (powiatowa) wzięła w opiekę burmistrza Trzebnicy, otoczyła go niezwykłą troską, kiedy go zrugałem za to, że przez jego nieudolność może “wysypać” się wspólny projekt na dofinansowanie termomodernizacji. Tenże burmistrz w ostatniej chwili postanowił wycofać się z projektu, bo nie ma, i miał nie będzie, bagatela – pozwolenia na budowę! Cały projekt staje pod znakiem zapytania, sześć samorządów czeka na te pieniądze, a on się wycofuje. Rozum też nie obudził się w innej, jak zawsze niezawodnej, radnej Henryce, która zadała filozoficzno – naiwne pytanie, kto tu kłamie? Przecież wystarczy wziąć do ręki papier, w którym stoi jak byk – “wycofuję się z projektu”. To co tu jest niejasnego? Kto jest poszkodowanym? Przez kogo? Chyba że….. Chyba że obie panie wychodzą z założenia, że “im gorzej tym lepiej”. Wtedy przyznaję – to się trzyma kupy. Taaa… to może być logiczne. Ale to właśnie są te upiory Goi.

Rozum spał snem niedźwiedzia albo narkomana, gdy w technikum leśnym zwalniali z pracy najlepszych nauczycieli. Gdy prześladowano w biały dzień, bez dania racji, ludzi szlachetnych i charyzmatycznych. We wszystkich sprawach sądowych majestat Rzeczpospolitej uznał, że złamano prawo – zwalniając Bożenę Smerekę, Krzyśka Salatę i zarzucając mu jakieś idiotyczne zniszczenie …..dzienniczków praktyk. Ponoć o kolejnym wyroku, korzystnym dla Krzyśka, napisał nawet naczelny “kłamnik milicki”. To jest o tyle ciekawe, że w całej tej hucpie patronował tym, którzy te sprawy dziś przegrywają. Piórem niejakiego O. Konia pisał teksty pod dyktando, na zamówienie i konsultując je z dyrekcją, która po kolei wyrzucała z pracy nieprawomyślnych. Dziś ten sam cyngiel pisze o zwycięstwie sądowym Krzysztofa w myśl starego powiedzenia – przylepiło się …… do okrętu i krzyczy:

  • Płyniemy!

“jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie”

Wczoraj odbył się konkurs na stanowisko dyrektora Zespołu Szkół Leśnych w Miiczu. Konkurs odbył się w Warszawie w Ministerstwie Środowiska i towarzyszyły mu ciekawe okoliczności. Dla mnie największym zaskoczeniem było to, że w postępowaniu konkursowym na państwowe stanowisko może wziąć udział ktoś, kto dwukrotnie został zwolniony dyscypinarnie z pracy. Szokiem było to, że w konkursie startuje kobieta przeciwko ktorej toczy się postępowanie rzecznika dyscyplinarnego przy wojewodzie, która ma sprawę karną za falszowanie dokumentów. – Niepojęte, myślalem sobie. Po razz kolejny nieocenionym w wyjaśnianiu skomplikowanych sytuacji okazał się być Robert Adach, który logicznie wyłożył. – W normalnym państwie prawa każdy nieudacznik może starać się o wszystko, ale rolą tego państwa jest, aby go zweryfikować i odrzucić. I tak się na szczęście stało. Wygrał człowiek, który gwarantuje szkole spokój, stabilizację i poczytalność. Skąd to wiem? Z opinii uczniów, którzy przeszli przez edukację u Daniela Targosza. Bo dyrektorem jest się takim, jakim się jest nauczycielem. To złota i żelazna zasada edukcji. A on ma u swoich uczniów opinię bardzo dobrą. Panie Danielu – serdeczne gratulacje i powodzenia w niełatwym dziele przywrócenia szkole autoryetu i dawnej pozycji.

No właśnie – komu?

Od dwóch dni przebywam koło Rawy Mazowieckiej na walnym zgromadzeniu powiatów polskich. Sercem jestem oczywiście w Miliczu przy lokalnych problemach, choćby związanych z siatkówką. Wczoraj wieczorem dostaję sms-a:

“Cały rok na darmo. Dziś się dowiedziałem, że nie bierze mnie na turniej. W swoim mieście nie zagrać, czuję się jakbym dostał młotkiem po głowie.”

Hmmm, znamienne. Pisze to chłopak od zawsze związany z siatkówką, od IV klasy szkoły podstawowej. Z różnymi osiągnięciami, sukcesami, epizodami. Od zawsze w klubie. Tak milicki, jak milicki jest nasz karp. Jego rozgoryczenie mnie przygnębia i frustruje. To po co to wszystko? Wypada powtórzyć – “komu potrzebny jest KS Milicz”? Tę sprawę trzeba w najbliższym czasie gruntownie przedyskutować. Bo przy mirażu wyższej ligi możemy łatwo wylać dziecko z kąpielą. Możemy stracić najwierniejszych sprzymierzeńców, zawodników i kibiców. Kto nam wówczas zostanie?

Niech kluczowym przykładem będzie historia siatkówki w Sycowie, Kamiennej Górze czy Wołowie, gdzie też w pewnym momencie zachłyśnięto się wielkim sportem. Po roku, dwóch, rzeczywistość okazuje się na tyle okrutna, że często na spalonej ziemi, trzeba od zera odbudowywać szkolenie i funkcjonowanie klubów. Często podnosząc je ze zgliszcz, po twardym lądowaniu, jakim jest degradacja do najniższej ligi rozgrywkowej.

Umowę z klubem podpisaliśmy. Na dofinansowanie w wysokości 30 tysięcy złotych. Nigdy żaden klub sportowy nie otrzymał z powiatu milickiego tak hojnego wsparcia. Tak znaczącej pomocy. Niech ją dobrze spożytkuje.

Komu potrzebny jest KS “Milicz”?

W oświadczeniu – rezygnacji byłego prezesa Lecha, z tym że Henryka, przeczytałem, że Klub Siatkarski “Milicz” osiągnął największy historyczny sukces awansując do 2 rundy turnieju eliminacyjnego o II ligę. Zastanowiłem się przez chwilę czy to niewiedza, czy krótka pamięć powodują, że były prezes poważnego klubu mówi nieprawdę. Dokładnie rok temu nasz zespół dokonał identycznego wyczynu i po zajęciu 2. miejsca w Rzeszowie, awansował do turnieju 2 rundy w Żyrardowie. Pamiętam, że wtedy właśnie Henryk Lech był gorącym zwolennikiem udziału w tych turniejach, którym ja byłem przeciwny ze względu na duże koszty. Zwyciężyła opcja wyjazdu (i dobrze), gdzie nasi siatkarze pokazali się z bardzo dobrej strony. No właśnie – nasi siatkarze – zagraliśmy wówczas pełnym składem milickim, wzmocnionym prawie – miliczaninem, czyli Adamem Radojewskim. To trochę inna sytuacja niż dzisiejsza, kiedy jeden miliczanin w składzie KS “Milicz”(!) jest okazjonalnym uzupełnieniem składu pochodzącego z “zaciągu”.

Ale nawet pomijając problem niepamięci, muszę zwrócić uwagę na błąd logiczny. W 15.letniej historii klubu były różne sukcesy i porażki – spadki, awanse, eliminacje. Wśród nich brązowy medal Mistrzostw Polski Młodzików w Swinoujściu w 2003 roku, który zasygnalizował sportowej Polsce aspiracje małego klubu z Milicza. Dość powiedzieć, że w finale potykaliśmy się z Warszawą, Olsztynem, Gorzowem, Częstochową, Gostyniem oraz gospodarzami finału. W zespole prowadzonym przez trenera Tomasza Pajora błysnął wielki talent Damiana Wojtaszka, który otrzymał zresztą nagrodę indywidualną turnieju, bodajże – “dla najsympatyczniejszego zawodnika”, wręczoną przez Izę Albrecht z Wałcza, animatorkę minisiatkówki w tym mieście:)

Prawdziwy tryumf przyszedł 2 lata później. Było nim zakwalifikowanie się do ogólnopolskiego finału Mistrzostw Polski Kadetów i VII Ogólnopolskiej Olimpiady Młodzieży w Lublinie. Tam się działo…. Dość powiedzieć, że w pierwszym meczu, dzięki fenomenalnej grze “Małego” prowadziliśmy z faworytem turnieju i późniejszym wicemistrzem Polski 2:0 w setach. Pełna hala ludzi, masa oficjeli, bo to mecz otwarcia i taka sensacja w powietrzu. To było niepojęte. Przegraliśmy ten mecz 2:3, ale co napędziliśmy im strachu….. Zajęliśmy VII miejsce, przed naszymi chłopakami otworzyła się droga sportowego awansu. Skorzystał przede wszystkim Damian Wojtaszek, którego w swoim mistrzowskim składzie zapragnął trener MOS Wola Warszawa – Wojciech Felczak. To dzięki niemu kariera Damiana potoczyła się metodycznie i precyzyjnie. Wiem o tym dobrze, że pierwsze powołanie do kadry Polski związane było z rekomendacją od Felczaka.

I to panie były prezesie jest największym sukcesem naszego klubu. Damian Wojtaszek, nasz wychowanek, chłopak z Milicza, z krwi i kości – miliczanin, który po raz pierwszy w historii będzie reprezentował Rzeczpospolitą! Elita elit, najlepszy z najlepszych, który nigdy nie zapomina zaznaczyć, gdzie zaczynał sportową karierę. Gdzie uczył się siatkówki, gdzie stawiał pierwsze kroki. Komu to się śniło parę lat temu?? Żaden turniej, żadna 2 liga nie ma porównania ze splendorem, jaki daje wychowanie reprezentanta kraju.

A gdzie byłby dzisiaj Damian, gdybyśmy wówczas nie szkolili młodzików i juniorów, na których nie zwracał pan uwagi? Kto dzisiaj reprezentowałby Polskę, gdybyśmy skupili się na organizacji turniejów kosztem młodzieży? Gdyby filozofia klubu opierała się na transferach a nie szkoleniu wychowanków? Skąd by się wzięli chłopcy grający dziś w Polsce – Wojtek Dziurkowski, Błażej Kuna, Maciek Kwaśniak, Mateusz Lesiak, Mikołaj Wojtyczka???

Nie interesują pana juniorzy, praca szkoleniowa, milickie talenty. Najlepiej wszystkich sprowadzić – tak jest łatwiej i szybciej.

Dlatego dobrze, że pan zrezygnował…..