minął rok

Z mojej perspektywy – kaszowianina, miliczanina, Dolnoślązaka i Polaka to był rok przede wszystkim ciekawy, a więc niezły. Mimo dramatycznego, choć niespodziewanego odejścia mojego teścia, życie rodzinne upłynęło jednak dość harmonijnie – Przemek skończył studia, a 28 grudnia złożył w Katowicach ślubowanie aplikanckie. Kasia kończy studia i przymierza się do pracy, jej mąż stopniowo i systematycznie buduje swoją firmę, a sukces ma wpisany w dowód osobisty…

Wiele zdarzeń w tym roku miało walor nowości, pierwszeństwa. Po raz pierwszy mogłem w Polsce obejrzeć mecz ligowy na zachodnioeropejskim poziomie. Na razie jest to poziom organizacyjny, poziom oprawy i otoczki meczowej, nie tyle sportowy, tym niemniej stadion we Wrocławiu, Poznaniu i Gdańsku, to absolutny europejski top. Creme de la creme. Wśród 40. tysięcznej widowni na wrocławskim Sląsku, czy poznańskim Lechu, czuję się równie dumny jak Katalończyk na Nou Camp, czy Bawarczyk na Allianz Arena. Moją dumę potęguje fakt, że po raz pierwszy na wrocławski stadion można dojechać z Milicza w godzinę dzięki Autostradowej Obwodnicy Wrocławia. Nie wiem czy to były wystarczające przesłanki do tego, by po raz pierwszy, rządząca w kraju partia, wygrała wybory parlamentarne i przedłużyła swoją kadencję na następne 4 lata. Sukces Platformy Obywatelskiej był bezprecedensowym wydarzeniem, bo przypadł na arcytrudny czas kryzysu światowego, a poza tym był szóstym z kolei zwycięstwem, biorąc pod uwagę wybory europejskie, samorządowe, parlamentarne i prezydenckie. Platforma Obywatelska zwyciężyła też w powiecie milickim z wynikiem lepszym niż 4 lata temu! To był nasz powód do dumy i nasza chwila radości. Bo wcześniej, także po raz pierwszy w historii, w powiecie milickim istniejąca koalicja przedłużyła swoją kadencję, tworząc zarząd i powierzając funkcję starosty tej samej osobie. Po raz pierwszy mieliśmy szefa Parlamentu Europejskiego, a także pierwszą polską prezydencję w Unii Europejskiej. Nie po raz pierwszy nie miałem letniego urlopu, bo to zdarzało mi się już w czasie pracy w „Dwójce”, kiedy prowadziliśmy poważne inwestycje – budowę kotłowni na biomasę, wymianę okien i drzwi czy termomodernizację budynku. Ale po raz pierwszy było tak ciężko…. Plan B i przekształcenie szpitala oraz szaleńcze zabiegi o dotację 13, 5 mln złotych, wykończyły mnie fizycznie, a jeszcze bardziej psychicznie. W pierwszej połowie sierpnia byłem prawdziwym wrakiem, a życie wlał we mnie telefon 12 sierpnia, kiedy w słuchawce usłyszałem aksamitny, prawie anielski głos pani Maury – Opinia BGK jest pozytywna…., proszę przyjechać. -Halo, jest pan tam? – Halo! Eee, chyba nie ma zasięgu… Zasięg był, ale nie było głosu, nie było pary. Oto dwuletnia udręka, czteroletniego planu ratowania szpitala, dobiegała końca. W pierwszej, oczywiście odsłonie. Ufff… teraz pozostało jedynie spłacić 9,5 mln złotych po zlikwidowanym ZOZie i tak zorganizować inżynierię finansową, by nie zarżnąć budżetu powiatu. Mając pełną świadomość, że tak wielu marzy o tym zarżnięciu. Niedoczekanie.

No właśnie, ten rok, to dla mnie najważniejsze i najdonioślejsze wydarzenie – likwidacja szpitalnego ZOZ-u i powołanie nowej, oddłużonej spółki. Nikt na to się nie odważył, nikt tego nie zrobił, choć wielu mówiło. Przekroczyliśmy Rubikon i idziemy po zwycięstwo. Zakończyliśmy w tym roku faktycznie budowę ścieżki rowerowej. Jak udana i trafiona to inwestycja, widać każdego dnia, a najbardziej w weekendy, kiedy tłumy ludzi przemieszczają się rowerami, na rolkach i pieszo. A to dopiero początek. Już zapadła decyzja o przedłużeniu naszej ścieżki do Wrocławia. Na szczęście są burmistrzowie, starostowie, którzy potrafią docenić dobry projekt turystyczny, dobry pomysł na rozwój rekreacji. A to jest naprawdę dobry projekt. Podobnie jak pomysł na wzbogacenie oferty turystyczno – rekreacyjnej poprzez budowę zalewu w Miliczu. Ten rok w tej sprawie był decydujący. Nie tylko wykonano najważniejsze prace budowlane, ale także podjęliśmy decyzję o sposobie zagospodarowania najbliższego otoczenia. Na ukończeniu jest już projekt architektoniczny, na początku przyszłego składamy wniosek o wydanie pozwolenia na budowę. Poza tym wybudowaliśmy orlika przy I LO, dwie schetynówki w Cieszkowie i Potaszni, odbudowaliśmy ośrodek specjalny, nadając mu imponujący wygląd. Jeśli do tego dodać prawie kompletną wymianę okien i nową elewację w Zespole Szkół, podobnie w milickim DPS-ie, generalny remont auli w LO oraz rozpoczętą wymianę okien, to można chyba mówić o impecie inwestycyjnym. Szkoły i instytucje szkolne to zresztą nasz znak firmowy.

Wystarczy obejrzeć wewnątrz CEM, wystarczy popatrzeć na SOSW, na ZS, które prezentują się okazale nie tylko dzięki ładnej iluminacji, zmieniają się szkoły oraz ich otoczenie. Każda ma już nowoczesny obiekt sportowy, każda ma dobre zaplecze edukacyjne, dobre wyposażenie. Za chwilę odnowimy historyczny budynek ogólniaka. Utrzymujemy ośrodek metodyczny i doradczy, mimo że nie znajdujemy zrozumienia w gminach, które podobnie jak w przypadku schetynówek, odżegnują się od współfinansowania. Szkoły od początku były naszym oczkiem w głowie i nowy rok tego nie zmieni, a koniec tej kadencji będzie realnym i prawdziwym wyjściem naszych placówek z PRL-u, z czasu olejowych lamperii, starych poszczerbionych ławek i stołów, rozpadających się szaf, przestarzałych pomocy naukowych, dychawicznych komputerów, starych piłek, zimnych klas, wydeptanych boisk. Zresztą każdy kto pamięta zrujnowaną szkołę specjalną, widzi jak na dłoni różnice, które zachodzą w tej dziedzinie. Wszyscy nauczyciele mają laptopy, szkoły pracują z elektronicznym dziennikiem, mają najwyższy wskaźnik zdawanej matury i egzaminów zawodowych, ale to dopiero początek drogi.

W tym roku wprowadzamy drugi etap zmian w edukacji, przygotowujemy ją do nowych wyzwań i nowych problemów, w tym dojmującego niżu demograficznego.

Polityczne podsumowanie tego roku, oprócz zwycięstwa w wyborach parlamentarnych, ma dla mnie wymiar szczególny, czemu dałem wyraz podczas okolicznościowego spotkania działaczy PO, radnych i ludzi, którzy nas wspierają, na przykład kandydowaniem z naszych list, pracą w kampaniach wyborczych, itp. Mimo niekorzystnego czasu – piątkowe popołudnie, dzień przed Sylwestrem – przyszło 30 osób. Za największe osiągnięcie polityczne uznałem to, że przetrwaliśmy ten rok bez wewnętrznych tarć, nieporozumień, gorszących konfliktów, medialnych rozrachunków. To, że się nie dzielimy, potrafimy być razem. Przetrwaliśmy różne trudne momenty, jak prymitywna ubecka prowokacja ze zmanipulowanym nagraniem Wołyniaka, jak agresywne i bezprzykładne ataki w kampanii wyborczej. I nic. Jesteśmy nadal w składzie niezmienionym. W porównaniu z totalną rozwałką i zgliszczami po klubie XXI, stałym i gorącym konflikcie jego radnych, upokorzeniami z jednej i drugiej strony, to faktycznie jesteśmy oazą spokoju. Ale także inne przykłady, stronnictw rozliczających się na łamach gazet, wykluczających, zaprzeczających decyzjom swoich członków, pokazują jak ważna jest stabilizacja i spokój. Po drugiej stronie mamy rachityczny i słaby PiS, nieistniejący SLD, którego lewicową i postkomunistyczną narrację przejęło już dawno XXI, stając żarliwie w obronie pomnika. Pomnika wdzięczności żołnierzom armii sowieckiej. No i samo XXI, które największych wrogów ma wśród swoich działaczy. To między innymi pozwoliło naszym radnym zablokować szkodliwe zamiary likwidacji małych, wiejskich szkół, przerzucenia ciężaru zadań publicznych na sołectwa, czy wydumany i kompletnie nieakceptowany społecznie pomysł podziału Milicza na dzielnice. To pozwoliło nam skonsolidować i wewnętrznie zorganizować, przed całkowitym ubezwłasnowolnieniem i przy okazji upokorzeniem, Radę Miejską Milicza. To daje naszej przewodniczącej Halinie Smolińskiej tytuł do organizowania prac nad nowym zredagowaniem statutu gminy, broniąc najważniejszego organu władzy przed kompromitacją i całkowitą dezorganizacją. To daje nam większość w komisji rewizyjnej, aby rzeczowo i obiektywnie ocenić wniesione tam skargi oraz wnioski. I tę jedność w przyszłym roku będziemy utrzymywać. Za każdą cenę. Będę wymagał tego od przewodniczących gminnych, od radnych i wszystkich członków funkcyjnych. Mamy być przykładem zgody, jedności i spokoju.

Tego życzę wszystkim, nie tylko moim przyjaciołom z PO, w roku 2012.

Kordian i cham

Dzień dobry Małgosiu 🙂 Już jestem.

Obłoki

Obłoki, straszne moje obłoki,
jak bije serce, jaki żal i smutek ziemi,
chmury, obłoki białe i milczące,
patrzę na was o świcie oczami łez pełnemi
i wiem, że we mnie pycha, pożądanie
i okrucieństwo, i ziarno pogardy
dla snu martwego splatają posłanie,
a kłamstwa mego najpiękniejsze farby
zakryły prawdę. Wtedy spuszczam oczy
i czuję wicher, co przeze mnie wieje,
palący, suchy. O, jakże wy straszne
jesteście, stróże świata, obłoki! Niech zasnę,
niech litościwa ogarnie mnie noc.

Czesław Miłosz

To nie był łatwy tydzień, choć na zakończenie był poetycko – wulgarny. Ale wulgarny w bardziej w znaczeniu “w złym guście, niewyszukany” niż “obsceniczny, perwersyjny”. (przymiotnik wulgarny – synonimy: niewybredny, niewyszukany, ordynarny, prostacki, prymitywny, trywialny, w złym guście)

Dlaczego poetycki? Bo kończyliśmy rok Miłosza. W pięknym, refleksyjnym i wyszukanym klimacie recytacji, muzyki i poezji. W milickim ogólniaku, w programie przygotowanym przez Małgosię Posacką, miałem okazję powrócić do pięknych wspomnień, do lekcji z przeżywanymi, nie omawianymi, wierszami – Walc, Traktat moralny, poetycki, Ojciec objaśnia, Piosenka o końcu świata, i innymi. Ależ to były piękne czasy. Ludzie życzliwi, szczerzy, mili, sympatyczni. Może dlatego, że w wieku szkolnym? Bo potem bywa już różnie, jak na przykład z Pawłem W. Był dobrym i zdolnym uczniem, był też dobrze ułożonym, kulturalnym człowiekiem. Kiedy dzisiaj czytam, co mówi, jak dyskutuje i jak odpowiada starszym od siebie, w tym swojej nauczycielce historii, zastanawiam się, kto i kiedy popełnił błąd. Czego brakło w edukacji, że dobrze zapowiadający się uczeń okazuje się arogantem i zwyczajnym (…….)?

Liczyłem, że uda się uniknąć prostactwa w sesji Rady Powiatu 16 grudnia 2011 roku. Może i trochę się udało, a może nie. Czym w takim razie był sprzeciw, odczytany przez radną Henrykę, że radni, którzy zagłosowali za upadkiem Dromilu, nie poczuwają się do odpowiedzialności za podjętą decyzję??? Szanowna pani wyraziła dobrze udawane oburzenie z powodu, że ktoś mógł tak pomyśleć. Przecież wszyscy powinni wiedzieć, że głosowanie za upadkiem Dromilu oznaczało chęć jego uratowania…!

Droga pani. Przejął panią los zwolnionych ludzi? To może się pani nimi zainteresowała? Choć jeden raz? A może zadała pani pytanie – co z nimi dalej będzie? A może się pani z nimi spotkała? Choć z jednym…. Nawet nie pytam czy ma pani jakiś pomysł na egzystencję kilkunastu zwolnionych osób, bo przecież usłyszałem w debacie nad szpitalem, że nikt pani nie płaci za przedstawianie koncepcji. To w którym miejscu powiedziałem nieprawdę?

Ja spotykam się z tymi ludźmi dosyć często. Znam ich, słyszę, co mówią, więc można powiedzieć, że wiem, co myślą. Otóż myślą to, o czym dwa tygodnie temu powiedziałem – zainteresowanie nimi zakończyło się na etapie wykonania egzekucji. Oni to wiedzą. Teraz też pani wie, że oni wiedzą…. Dlatego te oświadczenia, nadęcia, słowem – “opowieści dziwnej treści” mają wartość papieru, na którym zostały spisane. Wartość makulatury. A ci ludzie, którzy tak elegancko i cicho zachowali się na sesji, będą to pamiętać. Jak poeta z wiersza Miłosza “Który skrzywdziłeś”. Być może, uczniowie i nauczyciele I LO zapamiętają też sprzeciw wobec budżetu, w którym są m.in. środki dla tej szkoły – zainstalowanie klimatyzacji w auli, dalsze remonty i wymianę okien. O ile to kolekcjonowanie sprzeciwów chyba nikogo już nie dziwi – wobec szpitala i jego oddłużenia, wobec ścieżki rowerowej, wobec zalewu dla miliczan, wobec Dromilu, to jednak sprzeciw wobec własnej szkoły jest jednak zaskoczeniem.

Gdybym nie posiadł
Gdybym nie posiadł obszernej wiedzy o tym, co
nazywa się dumą, pychą albo próżnością,

Mógłbym brać poważnie widowisko kończące się
nie tyle opadnięciem kurtyny, ile gromem z jasnego
nieba.

Ale komizm tego widowiska jest tak niezrównany,
że śmierć wydaje się niestosowną karą
dla nieszczęsnych lalek, za ich gry samochwalstwa
i wiarołomne sukcesy.

Myślę o tym ze smutkiem, siebie widząc pośród
uczestników zabawy.

I wtedy, przyznaję, trudno mi wierzyć w duszę
nieśmiertelną. Czesław Miłosz

Aha – zapomniałbym o historii. Do której pewnie przejdzie pani Henryka ze swoim …osobliwym(!) wnioskiem, żeby zrezygnować z telefonów komórkowych w czasie sesji. I nie chodzi o to, by nie prowadzić rozmów (to jest oczywiste), ale żeby ich nie dotykać. Nie ruszać, nie patrzeć. Myślę, że następny wniosek powinien być dalej idący – należy zakazać telefonów, smartfonów, tabletów, ipodów, ipadów, laptopów, projektorów i innych tego typu wynalazków diabelskich (tfu! nawet nazwy piekielne…) i wrócić do normalności – liczydła, gęsie pióra, gołębie pocztowe albo kurierzy. No może przesadziłem. Ale można by wrócić do nieodległej przecież estetyki, w której funkcjonowały gromadzkie, gminne i powiatowe rady narodowe. A co? Komu to przeszkadzało? Tam władza ludowa przynajmniej była pewna, że jest jedynym przekazicielem prawdy, której nikt błyskawicznie nie skonfrontuje, nie zweryfikuje. Tak jak ja zweryfikowałem mailem wielkiego ciężaru zarzut wobec budżetu, że zapisaliśmy na promocję w 2012 roku pół miliona złotych. W minutę dostałem odpowiedź od merytorycznego pracownika – “to kompletna bzdura, nie umie czytać budżetu!”. W ciągu minuty zaoszczędziliśmy ćwierć miliona złotych, to chyba warto?

Miłość

Miłość to znaczy popatrzeć na siebie, Tak jak się patrzy na obce nam rzeczy, Bo jesteś tylko jedną z rzeczy wielu. A kto tak patrzy, choć sam o tym nie wie, Ze zmartwień różnych swoje serce leczy, Ptak mu i drzewo mówią: przyjacielu. Wtedy i siebie, i rzeczy chce użyć, żeby stanęły w wypełnienia łunie. To nic, że czasem nie wie, czemu służyć: Nie ten najlepiej służy, kto rozumie.

świat
(Poema naiwne)

No Darku – dałeś ognia 🙂

Muszę przyznać, że nawet jak na ciebie, to skondensowana ilość jadu w niedługiej przecież wypowiedzi budzi podziw. Widzę, że jesteś w dobrej formie. Jako żywo stanąłeś mi w oczach, gdy broniąc czci i dobrego imienia Andrzeja Leppera, oskarżałeś nas bez sukcesu przed wrocławskim sądem o wszystkie zbrodnie wobec tej powszechnie znanej i podziwianej postaci. To też był soczysty i barwny język, nasycony wartościującymi epitetami, byłeś bardzo zaangażowany emocjonalnie, przeżywałeś to. Lubię takie żarliwe oracje. Naprawdę.

Trochę się w nich zapędzasz, więc czasami gubisz sens. Jak wówczas, gdy czynisz mi zarzut UŁATWIENIA procedur biurokratycznych, aby ludziom ŁATWIEJ i TANIEJ się budowało. Uznajesz, że uproszczenie procedur jest elementem walki z sekretarzem gminy i przy okazji wójtem. To właściwie cios wymierzony w Absolut, ręka podniesiona na władzę. A przecież wiadomo, co władza zrobi z taką ręką, podniesioną na siebie…. Drogi Darku, jeśli twierdzisz, że ułatwianie ludziom życia jest sprzeczne z interesami władz gminy, czyli im ludziom lepiej, tym władzy gorzej, to znaczy, że macie poważny problem. Zresztą sam go sprokurowałeś swoją arogancją, kiedy postanowiłeś ludziom, nie pytając ich o zdanie, zafundować drogiego mercedesa, kiedy im wystarcza volkswagen. Ludzie nie chcą mercedesa, skoro fundujesz im nie za swoje, ale ich pieniądze! To przynajmniej zapytaj ich, czy te pieniądze mają. Albo łaskawie powiedz, skąd je mają wziąć, zamiast ich straszyć, obrażać i poniżać. Być może nie poniósłbyś klęski w Łazach, być może nie rozbiłbyś PGK, być może nie przegrałbyś sromotnie w Sośniach, gdybyś nie pokazywał takiej buty, arogancji i uwielbienia konfliktu ponad wszystko. Dlatego w wielu dziedzinach mogę z tobą konkurować, rywalizować, natomiast wśród “najbarwniejszych postaci polskiego awanturnictwa” na tej ziemi przynajmniej nie masz sobie równych.

Szklany Świat

Podczas nagrania materiału do “Ekspresu Reporterów”, programu TVP2 na temat Spółdzielni Socjalnej “Szklany Świat” ‘2011