nowe otwarcie

Dzień po tym, jak nasza Marysia skończyła 9 miesięcy, wylądowałem w ursynowskiej hali sportowej w Warszawie na krajowej konwencji PO. Bywałem tam wcześniej, gdy w Politechnice grał Damian Wojtaszek, ale tym razem trudno było ten obiekt poznać. Sceneria, choreografia, ochrona z jednej strony, manifestacja garstki działaczy ZNP, deszczowa aura, z drugiej. Dlaczego skojarzyła mi się Marysia z politycznym wydarzeniem? Bo jak nigdy dotąd, od decyzji teraz podejmowanych będzie zależał los naszych wnuków. Bo zbliżający się do nas strumień prawie 100 mld euro zmieni zdecydowanie “oblicze tej ziemi”. Bo w 2022 roku, kiedy będą ostatecznie zamykane i rozliczane ostatnie inwestycje ze środków unijnych, dadzą efekt gospodarczy i społeczny taki, że polskie bezrobocie będzie wynosiło mniej niż 5 %, a polski PKB liczony na głowę będzie stanowił 90 lub 100 % średniego PKB w Unii Europejskiej (dzisiaj niewiele ponad 60 %). Nasze wioski, miasteczka bardziej zaczną przypominać miasta francuskie, holenderskie a nie rosyjski i ukraińskie. Podobnie z drogami, choć jeśli chodzi o autostrady, to standard tych nowo budowanych jest zdecydowanie wyższy niż we Włoszech czy starych Niemczech, nie mówiąc o stadionach piłkarskich – te są najpiękniejsze w Europie bez dwóch zdań. Zgodnie z zapowiedzią Donalda Tuska, obecna strategia inwestycyjna nakierowana zostanie przede wszystkim na człowieka i jego potrzeby, a w tym – potrzebę pracy, podnoszenia standardu życia, bezpieczeństwa socjalnego i finansowego. Inwestycje w infrastrukturę mają dać po pierwsze miejsca pracy, po drugie wpływać (dodatnio!) na polski PKB i eliminować przepaść technologiczną i innowacyjną pomiędzy Polską a Europą zachodnią. Dlatego w obecnym rozdaniu nikt nie dałby grosza na kolejkę jeżdżącą w kółko po parku, bo nie dość, że jest mało bezpieczna, kompletnie deficytowa i kosztotwórcza, to jeszcze miejsca pracy otrzymali tylko “znajomi królika”, czyli – wiadomo kto…. To typowa inwestycja, jaka nie znajdzie się w obecnie tworzonych kryteriach, zresztą w poprzednich też sytuowała się średnio. Ech, będzie ona jeszcze niemało kosztowała, będzie. Choć obecnie, przyznać trzeba uczciwie, przynosi straty mniejsze. Czemu? Bo stoi i nie jeździ! Nie trzeba dopłacać z budżetu gminy do każdego pasażera. W ten sposób stworzony został antymodel ekonomiczny. Im dłuższy postój, tym mniejsze straty mimo sprzedaży biletów, cegiełek, bonów, itp, itd. No, genialne… bo proste. Gmina najmniej będzie tracić jak zaprzestanie dopłacać i robić prezenty dzieciom z innych miast, gmin, powiatów. Może czas pomyśleć o dzieciach i rodzicach ze swojej gminy? I nie fundować im kolejnego zamku na piasku, którego utrzymanie spocznie znowu na ich barkach.

Ponieważ, jak mi mówią, mój blog jest tam czytany, mimo grożących surowych kar i sankcji (!), proszono mnie o zamieszczenie linków do stron dot. referendum. Proszę bardzo, voila:

https://www.facebook.com/pages/Kro%C5%9Bnice-Przeciwko-Spalarni-%C5%9Amieci/664620370232489
http://referendumkrośnice.pl/
https://www.facebook.com/pages/Krośnickie-Stowarzyszenie-Samorządowe/659027807464186

Pięknie być dziadkiem 🙂

dla tych, co kochają sport

Pierwszym, jak się pokazuje, jest chyba nasz burmistrz, za nim zaraz Sławek, Mirek, Pawełek, Heniek, Rysiek i kilku innych, którzy tak sport umiłowali, że postanowili z niego żyć. A że czasy coraz cięższe, wymagania życiowe rosną, więc i pieniędzy potrzeba coraz więcej. Pierwszy, wyraźny znak, dali 2 miesiące temu, gdy zakomunikowali ludowi – kasa pusta, a pić, przepraszam – żyć – trzeba….! Należy więc natychmiast rzucić 200 – 250 tysięcy złotych, które wrzucone do spółki (z kim? – nie wiadomo, bo na pewno nie z Hasco Lek) szybko zgubią za sobą ślad i nijak nie dadzą się skontrolować, o co działacz Sławek zadba z pewnością. Ponieważ rada na ten cwany numer nie dała się nabrać, działacze, w myśl zasady – nie ma sianka, nie ma granka – zlikwidowali milicką siatkówkę. A co? Przecież w tej zadymie nie o siatkówkę chodziło. Część tej grupy nigdy tak naprawdę za siatkówką nie przepadała, niektórzy do dzisiaj nie poznali jej przepisów, co skutkowało dość zabawnymi pytaniami jak np. – Czy będzie dogrywka?

Numer z kasą ci sami panowie postanowili powtórzyć, nawet kwota pozostała ta sama. – Dawać kasę, natychmiast! Dla wzmocnienia efektu posłużono się karygodnymi metodami, do których zaliczam zaangażowanie dzieci i młodzieży w hucpę o charakterze niegospodarności finansowej. Bo czymże jak, niegospodarnością, jest sytuacja, gdy w połowie roku dyrektorowi firmy brakuje pieniędzy zapisanych w budżecie? Mimo że kwota została przyznana przez radę na wniosek burmistrza! To co? Zły był wniosek czy gospodarowanie środkami? Zgodnie z zasadą wyżej przywołaną – nie ma sianka…. – co zrobili działacze? Oczywiście – zlikwidowali sport. Zatrzymali wszystkie rozgrywki, ligi, zajęcia, wygonili kluby, dzieci i młodzież. Dlatego największą złość wzbudziła propozycja radnych, w skrócie – owszem damy pieniądze na sport, ale klubom, organizacjom i bezpośrednio zainteresowanym. Nie działaczom.

Oooo! Tego już za wiele! Nie ma zgody! Na sport? A komu to potrzebne?! Przecież w tej zadymie nie o sport chodzi, prawda? Jak to było? Nie ma sianka, nie ma…. itd. itd.

Sporo sianka ma reprezentacja Polski w piłce nożnej, a mimo tego po raz kolejny, mecz w jej wykonaniu, wywoływał ból głowy i odruch wymiotny na przemian. Ponad 40 tysięcy ludzi przyjechało z całej Polski obejrzeć walczącą, dumną i skuteczną biało – czerwoną. Co zobaczyli? Ech… Szkoda słów. Ale najbardziej zaskoczyli mnie piłkarze, trenerzy i działacze, którzy najgłośniej narzekali na …. kibiców. Że gwizdali, że narzekali, śpiewali, szydzili. – Skandal! Jak to tak! Gdzie patriotyzm? Przecież wszyscy czekali na znaną przyśpiewkę – “Nic się nie stało, Polacy nic się nie stało”.

moje drogi do Niepodległej

“Serce roście patrząc na te czasy” chciało mi się wczoraj powiedzieć w czasie obchodów naszego Święta Niepodległości. Co prawda zawsze było uroczyście, ale nigdy do tej pory nie odsłanialiśmy pomnika, nie było orkiestry wojskowej, chóru, itp. Do tego obecność Kresowiaków, specjalny dla nich wykład prof. Niciei z Opola, ognie, werble.. Naprawdę ładnie. Mówiłem wczoraj o krętych i trudnych drogach, które prowadziły do niepodległości, na których zaznawaliśmy i smaku knuta, i judaszowego pocałunku, i chłodu lufy na skroni, i gorąca palonych wsi, przysiółków. Chwilowych okrzyków triumfu i skowytu cierpienia rąbanych siekierami mieszkańców Kresów. – Dlaczego mówisz o tych strasznych rzeczach, zapytała mnie mama, która po raz pierwszy uczestniczyła chyba w naszych uroczystościach? – Dlaczego tyle martyrologii jest w naszych świętach, dlaczego tak ponuro świętujemy, pytają publicyści? – A jak mamy opowiedzieć swoją historię – odpowiadam? Przecież to historia niezwykła, także pod względem skali cierpień. Żaden inny, wielki naród europejski nie stracił swojej podmiotowości, swojej państwowości. To jak mamy o tym mówić? Jak wspominać? No niestety, taka nasza uroda – narodowa. Ta uroda powoduje także, że my wspominamy martyrologię, mękę i tragedię, a jakaś część Polski obchodzi święto odmiennie – walcząc z nią właśnie. Bijąc policjantów, podpalając radiowozy, ambasady, tramwaje. A jakże! Im bardziej kochają, tym mocniej przywalą. W pysk, w łeb, w krocze – na odlew, jak najmocniej! Niech boli, piecze i się czerwieni, niech się pali, jarzy, dymi, smrodzi. Tak kochamy naszą Najjaśniejszą! Z całych sił. My też mieliśmy też swoich ludzi w Warszawie, mamy swój udział w tych przejawach miłości i ukochania. Od jednego dostałem nawet dwa sms-y, którego warto zacytować:

Pierwszy: “Wasza GWniana tęcza spłonęła. Trwamy”.

Najpierw strwożyłem się poważnie – cholera! jaka tęcza? Płonie? To trzeba gasić! Wybiegam z domu, rozglądam się nerwowo, wypuszczam psa, nawet uwolniłbym zwierzęta, żeby nie cierpiały w pożarze, ale one (3 koty) już dawno się uwolniły. Sikawka, gaśnica, kurcze, gdzie to jest?! Wąż ogrodniczy – splątany (bałaganiarz!), gaśnica samochodowa nie działa (sknera! kupiłem najtańszą w biedronce), bosaki przerdzewiały (ignorant pożarniczy!). Wtem “plum”. Drugi sms:

“Nieładnie się bawicie w Święto Niepodległości wykorzystując do tego prowokatorów. “Spisane będą czyny i rozmowy”.

Oho “czyny i rozmowy” – gdzieś to niedawno słyszałem! Tak, tak… Miłosza nie cytowałby żaden prawdziwy narodowy prawicowiec! Bo się Miłoszem brzydzi. Gardzi. A więc??? A więc to oczywista prowokacja! Pod naszego bitnego, odważnego i walecznego oraz co oczywiste – szlachetnego – rycerza prawdziwej prawicy podszył się powszechnie znany wielbiciel Miłosza. A kto go niedawno cytował? No, kto? A właśnie….. 😉 Grzesiu – nieładnie, oj nieładnie….

Ale żeby z tego telefonu?

Chociaż skoro Putin mógł zadzwonić do Macierewicza, to czemu Grzesiek nie może skorzystać z telefonu rycerza Tomasza?

Wśród moich dróg do niepodległości muszę przywołać śp. Tadeusza Mazowieckiego. Nie tyle mentora, idola, lecz znak nadziei na lepszą przyszłość. Na wolność. Pamiętam, jak zaangażowany emocjonalnie, zbierałem pieniądze wśród nauczycieli na wsparcie pierwszego rządu niekomunistycznego. Do dzisiaj mam tę listę ofiarodawców. Nikt by nie uwierzył, jak wielu nauczycieli “zrzuciło” się na rząd, tylko dlatego, że na jego czele stał Tadeusz Mazowiecki. Spróbowałby kto przeprowadzić dzisiaj taką zbiórkę…

Symbolicznie to także moja droga do Niepodległej. Droga do Kaszowa, zrobiona, odnowiona po 35 latach. Czy bez odzyskania niepodległości ona by dziś tak wyglądała? Nie, raczej nie…

koniec sezonu

W Skoroszowie, ze stolików przydrożnych, znikają powoli grzyby, jako ostatni akord letniego sezonu, znaczonego cyklami owocowo – leśnymi. Najpierw pojawiają się papierówki, potem maliny, czereśnie, wiśnie, jagody, lipcowe grzyby, miody, no i grzyby – piękne, okazałe, powodujące nieuchronne odwrócenie głowy w ich stronę i wodzenie lekko zazdrosnym wzrokiem każdego kierowcy. O zakończeniu sezonu dobitnie świadczy otoczenie zaleewu, największej letniej atrakcji tego roku. Zmniejszyło się oblężenie ścieżki rowerowej na grobli, pustką wieje z plaży, nawet kaczek wydaje się być dużo mniej. Koniec sezonu widać na moim podwórku i w ogrodzie, gdzie nieprzytomne ilości opadłych liści w żaden sposób nie dają się uporządkować. Po popołudniowym grabieniu okazuje się, że jest ich jeszcze więcej – jak powiada mój zięć – jakaś masakra 😉

Koniec sezonu został ogłoszony w Krośnicach, dla tamtejszej atrakcji środowiskowej – kolejki wąskotorowej. Jak podają (nie mam wątpliwości – uczciwie) urzędnicy, kolejka przewiozła 18 tys. osób, czyli 3 tysiące miesięcznie, otwarcie miało miejsce w maju. To oznacza, że codziennie jechało nią 100 osób, w piątek świątek i niedzielę, w deszczu, wietrze, słońcu i upale. No, niech będzie…. W końcu urzędnicy wiedzą, ile sprzedali biletów. No właśnie, a może warto zapytać – za ile? Nawet gdyby przyjąć, że wszystkie zostały zakupione, a tak oczywiście nie było, nawet gdyby wszyscy zapłacili 8 zł, a tak też nie było, to pozyskano by przychód w wysokości….. 144 tysięcy złotych. A do opłacenia jest: referat ds. kolejki i jego pracownicy, koszt mediów (energia elektryczna, woda, ścieki, olej napędowy, węgiel,), wydatki osobowe obsługi, naprawy i serwis po wykolejeniach, koszty przeglądu, w tym UDT, czyli lekko licząc 350 tys. zł. Różnica pomiędzy przychodem a kosztami wynosi co najmniej 200 tys. złotych. Skąd zostanie wzięta? To proste – z budżetu. Czyli z czego? No, między innymi z podatków mieszkańców gminy. W ten sposób mieszkaniec Lędziny, Pierstnicy i Suliradzic, dopłaci do przejażdżki po parku mieszkańcowi Wrocławia, Ostrowa czy Kalisza, który przyjechał w sobotę mercedesem, toyotą lub lexusem, pobawić się na koszt krośnickiego podatnika. No niezła zabawa… Boki zrywać.

Do śmiechu może nie być duetowi Daro – Miro, których na celownik wziął prokurator trzebnicki w związku ze śmiercią Małgorzaty Powszek. Jak napisał “Głos Milicza” śledztwo będzie prowadzone pod kątem wyjaśnienia czy nie doszło do nękania przez nich, zakończonego tragiczną śmiercią. To też może być spektakularne zakończenie sezonu…

zakuty łeb, to nie rycerz

Wizyta konsula honorowego RP na Ziemi Milickiej nie jest chyba sytuacją codzienną. Chociażby z tego względu przyjazd Zeeva Barana z Jerozolimy musiał być wydarzeniem wyjątkowym. Tak, jak wyjątkowy z niego człowiek – dobroduszny, prostolinijny i … z dużym dystansem do Izraela, jego mieszkańców i cech narodowych. Przy tym bardzo analityczny i skrupulatny; z jakiegoś w końcu powodu najsłynniejsi szachiści to Żydzi 🙂 Zeev Baran zostawił po sobie nie tylko miłe wrażenie, ale także napisaną przez siebie książkę pt. “Żelazny testament” o samolotowej katastrofie w Gibraltarze i trochę deklaracji o możliwej współpracy, wymianie młodzieży itp. Ponieważ wszędzie, gdzie się pojawiliśmy – w restauracji, w mieście, wśród robotników w lesie i nad stawami, wzbudzał pozytywne wrażenia, zastanawiałem się, gdzie jest ten polski, a szczególnie małomiasteczkowy, antysemityzm czy szowinizm? [????]

Nie minęło parę dni, jak przeczytałem o pobiciu na Korfantego w Miliczu czarnoskórego wolontariusza z Francji. Dwóch zakompleksionych debili postanowiło wykazać swoją męskość nie w walce, nie w pojedynku, ale w typowym dla żulii napadzie – dwóch na jednego, na mniejszego, na słabszego, na niepełnosprawnego. Żenada, wstyd, poruta. W czasach mojej młodości sytuacja nie do pomyślenia. Nawet w bójkach były jakieś zasady. No, ale wtedy “Chłopcy z Placu Broni” były lekturą obowiązkową i opiniotwórczą. Teraz zamiast lektury, wzorcem jest łysy, zakuty łeb, który nie tylko nie jest w stanie zrozumieć, ale i przeczytać “patriotycznej” oprawy na trybunie sławiącej żołnierzy wyklętych, powstańców Warszawy, żołnierzy AK. Co powiedzieliby wam dzisiaj żołnierze Łupaszki, Wilka, Ogień, Kuraś czy Lalek?

Że, aby być rycerzem, nie wystarczy zakuty łeb???