W każde święta jest taka chwila, w której zamyślam się nad życzeniami, które otrzymałem, które zostały mi przekazane albo je usłyszałem. Ogromnie je sobie cenię, bardzo je lubię i te wysłane smsami, postami czy mailami. A także te przekazane ustnie – na ulicy, w sklepie, a ostatnio też często na cmentarzu. Sam praktykuję, zanikającą coraz bardziej, pisemno – listowną formę życzeń. Z przyzwyczajenia, rodzinnej tradycji, konserwatywnych upodobań, a także pewnie wieku. Nie jest to takie łatwe jak wciśnięcie Enter czy send na klawiaturze, ale na całe szczęście, w moim wiejskim sklepie można kupić i kartki, i koperty, i nawet znaczki. Co prawda, autorzy kartek, coraz częściej zastępują piszącego we wszystkim, oprócz podpisu, to wybieram takie, gdzie można dodać kilka słów od siebie – autentycznych, szczerych, czasem osobistych. Pozostaje wysłać, czyli wrzucić do skrzynki pocztowej.
Kiedyś takie czerwone skrzynki z białym, dumnym napisem były w każdej wiosce, na każdym kroku. Bo stanowiła paszport i drzwi do całego świata, do narzeczonej w Polsce, ale i stryjka w Ameryce. Niestety w 2015/16 roku skrzynka na listy zniknęła z Kaszowa w ramach pocztowej „dobrej zmiany” oraz dowartościowania wsi i prowincji. To szczególnie dokuczyło mojej mamie, bo korespondencja listowna była jej żywiołem. Kontaktowała się w ten sposób z rodziną, wspólnotami religijnymi, czyli rodziną, a także wyrażała swój sprzeciw wobec:
⁃ zatruwania środowiska oraz spalania śmieci
– wypalania traw i niszczenia życia biologicznego
– upadku obyczajów i wulgaryzacji języka
– braku wykształcenia A. Kwaśniewskiego
-deprawacji dzieci i młodzieży
⁃ obrażania uczuć religijnych ⁃ itp., itd…
Naiwnie wierzyła, że interwencja u władz Poczty Polskiej, a później u wojewody, odmieni, bardzo dokuczliwy dla niej, stan rzeczy. Ponieważ pismo do naczelnika UP zawiera kilka interesujących spostrzeżeń, warto je zacytować. Szczególnie, że jest reakcją na kuriozalną odpowiedź Poczty, że skrzynka pocztowa w Kaszowie jest …. nierentowna. Mama zapytała mnie – czy dobrze rozumie, że z brzmienia pisma wynika, że skrzynka powinna na siebie zarabiać. Przytaknąłem. No więc usiadła do listu, a ja, z braku skrzynki, zawiozłem go do skrzynki ….przy UP w Miliczu. I tam go wrzuciłem
„ Przepraszam za niepotrzebne „zaprzątanie” uwagi moją osobą i swoje pretensje odwołuję. Moje “ambicje” nie miały sensu. Trudno mi było zrozumieć, że zamiast spaceru do skrzynki pocztowej (200 m), dobrą zmianą jest zmierzyć się z dystansem około 3 km. Po prostu niepotrzebnie przywykłam przez długie lata do wygody. Przecież to, że mam 76 lat, to nie wina Poczty Polskiej SA. Poza tym oczekiwanie na listonosza przy drodze też nie należy do najgorszych przypadłości, np. ciężko chorzy chcieliby tak sobie postać a nie mogą. Mogę wziąć sobie jakiś stołeczek no i parasol. Umówienia się z panem listonoszem raczej nie planuje, no bo istów nie wysyłam regularnie, a imieniny i urodziny różnie wypadają, chyba żebym panu listonoszowi sporządziła kalendarz. Przepraszam! Nie wiedziałam że skrzynka pocztowa musi być rentowna, naiwnie myślałam że to usługa. Naiwnie też myślałam że pozbawienie małych wiosek skrzynek Poczta Polska jest głupie ale to może jest odwrotnie, wiele na to wskazuje. W końcu mamy wiek XXI – świat idzie do przodu! Już dzisiaj umówiłam z panem listonoszem, że powieszę ten list w reklamówce na płocie. Gdyby rozpadał się deszcz, to najwyżej przepiszę- może w końcu trafię na dobrą pogodę. Stanowczo odwołuję moje pretensje i przyznaję, że (cyt.) „Nie trzeba zatem szukać skrzynki nadawczej, by nadawać korespondencję”. A poza tym ile ja jeszcze pożyję?! W końcu najważniejsze, by „dać sobie radę”, a spółce handlowej spokój.
List został skierowany do wiadomości wojewody dolnośląskiego, który z wrodzonym taktem i być może poczuciem humoru, odesłał Marię Lech do…. burmistrza gminy. W tym roku burmistrzem w Miliczu był już .,.. Piotr Lech. Dodam, że burmistrz ze skrzynką pocztową ma tyle do czynienia, co wojewoda z kontenerem PCK. Choć, jak pokazuje życie, to ostatnie porównanie może nie być zbyt przekonujące…
Mamy już nie ma, skrzynki też nie, choć do końca wysyłała w świat listy, życzenia, uwagi. Wieszała na płocie reklamówkę z kopertą, a gdy zamókł, przepisywała i czekała na lepszą pogodę. Poczcie Polskiej nadal dopisuje dobry humor, dba o przedsięwzięcia rentowne, czego najlepszym dowodem było „przepalenie” 70 mln złotych na nibywybory kopertowe.
*urzad Wojewody Dolnośląskiego sprawował wówczas Paweł Hreniak, zaprzyjaźniony z posłem z Milicza, Piotrem Babiarzem