Wolność słowa, czyli…

….szlachetne słowie, nikt się nie dowie, jako smakujesz, aż …. się zepsujesz

Czy zastanawialiście się kiedyś czym jest dla nas wolność?
Co to za kategoria – społeczna, historyczna, gospodarcza czy kulturowa?
Czy jest dla mnie czymś ważnym, istotnym i fundamentalnym, czy tylko dodatkiem i fanaberią kompletnie nieistotne dla codzienności, czyli źródła utrzymania, miejsca zamieszkania i czasu na odpoczynek?

Być może jest z nią tak, jak z powietrzem? Którego wartość zaczynamy boleśnie doceniać, wtedy, gdy zaczyna go brakować. Codziennie nie zastanawiamy się nad jego wspaniałomyślnym darem, nad jego błogosławioną rolą utrzymania życia. A przecież to wartość jedyna, która usprawiedliwiała śmierć w boju, w walkach, wojnach, potyczkach. Umieranie za wolność wydaje się tak oczywiste, że aż banalne. Wręcz utarło się, że to wartość za którą warto, a nawet należy, umierać i ginąć.

Zastanawiając się nad tym, który rodzaj wolność jest mi najbliższy i najważniejszy, który wpisany jest w ład demokratyczny nowoczesnego państwa, to wśród wolności wyznania, przekonań, swobody gospodarczej, podróżowania i innych, zdecydowanie stawiam na wolność słowa. Może dlatego że dobrze pamiętam PRL i dobrze pamiętam stan wojenny, cenzurowane wiersze, książki, powieści i eseje. Propagandę zaprzęgniętą w służbie jedynie słusznej partii i reżimu. Tak bardzo brakowało mi tej wolności słowa i wypowiedzi, że z rozkoszą czytałem nielegalne wydawnictwa, ulotki, skrypty, by następnie w pierwszych dniach wolności stworzyć w Miliczu pierwszą niezależną gazetę. Gazety Milicką. Było to prawie dokładnie 30 lat temu.

Patrząc na to, co dzieje się w moim kraju, na toporną i bezczelną propagandę, na zawłaszczenie mediów, które sprowadzono do roli klakiera, lizusa i lokaja, jak zdegradowano rolę dziennikarza, wydawcy i komentatora, jest mi przykro, że mamy władzę, która oczekuje mediów dworskich, panegirycznych i jest mi wstyd, że mamy takie media i takich ludzi. Różnica z PRL-em polega na tym, że komuniści robili to z większą klasą i na lepszym poziomie. Dyktatura gorliwych ciemniaków i nieuków, nadających polityczny ton w telewizji rządowej nie tylko wizualnie wywołuje rumieniec wstydu. O klasie i kompetencji „nowych pryszczatych” jednoznacznie świadczy los radiowej „Trójki”, kultowej stacji, której nawet komuniści nie potrafili zniszczyć. A „dobrej” zmianie się udało…

Drugą różnicą z PRL-em jest to, że w sferze publicznej funkcjonują wolne, niezależne media. Które jednakże będąc solą w oku władzy podlegają od lat stałemu osłabianiu, szykanowaniu i ostracyzmowi politycznych elit. Ostatnia próba zdławienia wolnego słowa, poprzez nałożenie kolejnych obciążeń, jest już ewidentną próbą założenia kagańca. Zniszczenia dziennikarstwa niezależnego, a dla mnie obecnie – jedynie prawdziwego. Dlatego całym sercem popieram i wspieram ogólnopolski protest mediów niezależnych, prywatnych i społecznych, wiedząc, że tuż za brakiem wolności słowa i wypowiedzi jest totalitaryzm. Nie chcę dla moich wnuków takiej rzeczywistości, nie chcę, żeby piewcą wolnego słowa był Kurski, Holecka i Król, a wzorem moralnym Pawłowicz z Piotrowiczem.