Nie myślałem, że to powiem.

Dumny z polskości, stęskniony wolności, jako młody chłopak, z lubością wczytywałem się w karty historii potwierdzające naszą wielkość, wspaniałość i wyjątkowość. W monumentalną historię Rzeczpospolitej XVI i XVII wieczną, w niezwykłą historię II RP, niezwykły heroizm XX wieku. Los sam pozwolił mi na osobiste przeżywanie doniosłych momentów w historii świata jak wybór i pontyfikat Jana Pawła II, powstanie “Solidarności”, jesień ludów w Europie, runięcie muru berlińskiego i upadek komunizmu. Można by tymi wydarzeniami obdarzyć 3,4 pokolenia, a jednak skupiły się w jednym – moim. Hojnie obdarzony i doświadczony skazany na doświadczanie wielkości, żyję od jakiegoś czasu w niewytłumaczalnym dysonansie. Do którego trudno mi się przyznać, z którym czuję się nieswojo – jakbym żył w nieswojej skórze. Dokonuję więc, w pełni świadomy, swoistego coming outu, przyznając się do skrywanej tajemnicy. Do której przez lata nie chciałem się przyznać, także sam przed sobą. Która uwierała moją duszę, odbierała szczerość moich zachowań, postaw i orientacji. Wstydzę się tego, co zaraz wyznam. Wstydzę się tego, że wstydzę się za Polskę. Za ojczyznę, na którą czekałem 23 lata mojego życia. Wstydzę się za jej uzurpatorów w randze ministrów, posłów, premierów i prezydentów. Wstydzę się za jej beneficjentów, pieczeniarzy, geszefciarzy. Za układy, składy, pakty i deale. Za panią, która kradnie karkówkę w dino i w nagrodę zostaje szefową poczty. Za posła, który okrada najbiedniejszych, ogołacając kontenery PCK z lepszych ciuchów. Wspólniczka w tym ohydnym procederze zostanie ministrem edukacji narodowej. Wstydzę się za cwaniaków, którzy robią majątek na spekulacji ziemią kościoła i wzbraniają się przed ujawnieniem swojego majątku przepisanego na żonę. Wstydzę się za to, że wiceministrem rządu zostaje łajza wykorzystująca bezgraniczny ból i rozpacz rodziców dzieci chorych nieuleczalnie. Wstydzę się, za tępaków i nieuków, kompromitujących mój kraj na arenie europejskiej swoją ignorancją, głupotą i ciasnotą intelektualną. Wstydzę się za nadzwyczajne uznanie dla ciemnoty antyszczepionkowej, wyrażane lękliwym unikaniem przed oczywistymi obostrzeniami. Wstydzę się za brak wolności słowa, siermiężną propagandę oraz zamiary znacjonalizowania internetu. Wstydzę się tego, że w dumnym mieście, jakim jest Warszawa, z pelnymi honorami przyjmowane są indywidua w postaci Le Pen, Orbana czy innych utrzymanek Putina. Pożyteczni idioci robią dobrą minę do złej gry, w której za każdą kartą wyłania się uśmiechnięta gęba prezydenta Rosji. Wstydzę się za to, że kobieta umiera na oddziale neonatologicznym, gdyż lekarze, sparaliżowani strachem, nie potrafią podjąć zwyczajowych procedur. Wstydzę się za konflikt z Czechami, Niemcami i Unią Europejską. Wstydzę się za to, że pan Duda jak ostatni złożył gratulacje prezydentowi USA Joe Bidenowi. Wstydzę się za to, że Polska blokowała ambasadora USA, syna Zbigniewa Brzezińskiego. Człowieka, który dla współczesnej historii Polski i Europy zrobił więcej niż cały PiS z przystawkami. Wstydzę się za IV rzeszę, brak wraku tupolewa, kretyna Macierewicza, wyłudzacza Rydzyka, zboczeńców w sutannach. Wstydzę się za łapowników, handlarzy bronią, oscypków, Czy to jest szczerość czy już pedagogika wstydu? Prawdę mówiąc jest mi wszystko jedno. Wstydzę się i już. Koniec. Jako ojciec i dziadek