Mama

Pierwszy raz od lat nie będę szukał kwiatów, bo te kochała najbardziej, nie będziemy umawiać się na odwiedziny z upominkami. A te dostawała od dzieci, synowych(!), a także wnuczki i jej męża. Do życzeń zwykle ustawiały się jeszcze prawnuki. Bo mama i Mynia, w naszej świadomości, zasługiwała na pamięć, życzliwe słowa, życzenia, które były pretekstem, żeby się na chwilę spotkać. Tym bardziej, że nigdy ich nie oczekiwała, nie wymagała, a jeśli nawet, to bardzo nienachalnie, niewidocznie. Bo taki miała charakter, w którym królowała, irytująca czasem, absolutna ostrożność, aby się nie narzucać, nie być dla nikogo obciążeniem, ciężarem. Dlatego była i archaiczna, i kompletnie niedostosowana do tego świata, w którym artykułowanie swoich praw, oczekiwań i żądań, roszczeń, należy do podstawowych potrzeb człowieka. Nie narzucała swoich potrzeb, ale chciała też, aby uszanować jej prawo do odczuwania świata. W którym kochała przede wszystkim Dzieła Boże – przyrodę i jej wszystkie atrybuty. Dlatego chciała mieć prawo do czystego powietrza (drażniły ją palone śmieci, przede wszystkim plastiki), zżymała się na zaśmiecanie otoczenia i dominujący zewsząd palstik. Obsesyjnie oszczędzała wodę, wynosząc 100% zużytej do kwiatów i na ogród, zamiast spuszczać ją do kanalizacji. W swojej miłości do przyrody, potrafiła przynosić z lasu i pół szczepki, sadzonki i nasiona pospolitych ziół i kwiatów, żeby cieszyć się ich widokiem pod oknem ganku. Do czysta wypłukiwała każdy kubek po jogurcie, odrywała taśmę klejącą od papieru, aby nie mieszać segregowanych frakcji.

Mówię o tym dlatego, że dzisiaj szczególnie to dostrzegam, to jej zespolenie z przyrodą, otoczeniem, środowiskiem. Kiedy podlewam, pozostawione mi, szafirki, dzwoneczki, rudbekie, maki, barwinek, mieczyki, niezapominajki, itp., itd…. Przy okazji uzmysławiam sobie, że przekazała mi tę miłość do kwiatów i roślin, a także obdarzyła ją swoją wnuczkę. Która w kwiatach odnajduje radość, pasję i satysfakcję.

Po dwóch miesiącach przekonuję się, jak wielu ludzi obdarzyła – dobrocią, opieką, sympatią, miłością. O czym mówią mi ciągle ludzie – młodzi z którymi odprawiała majówki, organizowała ogniska, spotkania, a nawet minizajęcia edukacyjne. Starsi – z którymi spotykała się w różnych grupach, przy różnych okazjach – dożynki, nabożeństwa, mityngi. Trochę żałuję, że nie mogła tego usłyszeć za życia, choć pamięć (życzliwa) po śmierci jest równie ważna. I z tego, nasza mama, spoglądając z nieba, bezwzględnie się cieszy. Z tego, że jej prawnuki ciągle ją wspominają, “Szymcio” cytuje edukację katechetyczną, “Marynia”, sama z siebie, robi specjalną laurkę – kochanym pradziadkom.

Zaistnieć w 3 pokoleniach, odcisnąć na nich piętno, być dobrze wspominanym. Bez pieniędzy, efektownych fajerwerków, epatowania nowoczesnością, równością, bezstresowym wychowaniem. Skromnością i stawianiem wymogów, celów i pryncypiów. To sztuka i sposób życia, które nie schlebiają gustom, nie idą z prądem, nie przytakują.

Ale można. Po dwóch miesiącach mam, po raz pierwszy, odwagę sięgnąć do pożegnania, którego mama nie usłyszała ode mnie, ale od “Kasieńki” wnuczki, z którą łączyło ją coś szczególnego. Wychowanie, obecność w pierwszych latach życia, perypetie i “cierpienia”, wspólne miłości i talenty, babci do plastyki, wnuczki – muzyki. To pożegnanie jest realnością i metaforą naszych relacji, w których często rzeczywistość mieszała się z metafizyką….

Babciu… przyszliśmy Cię dziś pożegnać – w gronie najbliższych, kochających Cię osób… a jest nas tyle, ze kościół nie mógł pomieścić wszystkich… Rodzina, przyjaciele, koleżanki z odnowy w duchu świętym, z dawnej pracy, sądziedzi, twoi byli uczniowie… Mogłabym długo opowiadać jak wielkie miałaś serce, jak cudowną byłaś babcią i niezwykłą prababcią… Ale właściwie nie muszę- wszystkie spotkane w ostatnich dniach osoby tylko utwierdzały mnie w tym przekonaniu. Usłyszałam: zawsze ciepła, pogodna, rozmodlona, taka empatyczna- wszystkim chciała pomóc. I pomagała. A przy tym silna. I mimo, że nie zawsze było kolorowo to łagodny uśmiech spod kapelusza był Twoim znakiem rozpoznawczym. Swoim życiem dawałaś świadectwo… wiary i miłości- miłości do Boga, do każdego człowieka, a nade wszystko do przyrody… Nikt tak jak Ty nie kochał trawy, ptaków, listków, polnych kwiatów, a nawet kur! Swoje cierpienie ofiarowałaś za grzeszników, tak jak i nas uczyłaś. Dziś już nie ma bólu, nie ma cierpienia… jest za to Twoje wymarzone, wyczekane i wymodlone Królestwo Niebieskie. Pożegnam Cię, Babciu, Twoimi słowami : Z Panem Bogiem. Do zobaczenia. Pa. Śpij dobrze